sobota, 4 sierpnia 2012

Odcinek 26


W poprzednim odcinku: Tajemniczy ktoś wszedł do klubu, w którym Lusesita poznała Dżastina...

"O Dżizus! To on! Antonio!" -pomyslała Lusesita. I niczym lotem błyskawicy, weszła pod stół.
-Lusesito! Co ty robisz? Czemu weszłaś pod stół? -zapytał Dżastin.
-Yyy....zgubiłam.....yyy......pierścionek...taki zielony....mój ulubiony....-odpowiedziała Lusesita, udając że czegoś szuka pod stołem. 
-Zaraz pomogę Ci go szukać...-powiedział Dżastin, również wchodząc pod stół. Lusesita co chwile patrzyła, czy Antonio jest jeszcze w klubie. Nie chciała go spotkać. Choć na jego widok, jej serce zaczęło bić coraz szybciej i mocniej. Nadal go kochała. Gdy zobaczyła go w drzwiach, odżyły jej wspomnienia. Przypomniała sobie jak razem na łące dmuchali dmuchawce, zbierali wiewiórcze bobki, szyszki, dziubdziołki, glisty i różne inne różności. Wtedy Lusesita naprawdę była szczęśliwa. Po chwili Antonia nie było już w zasięgu jej wzroku, dlatego postanowiła wyjść spod stołu i usiadła ponownie na swoim krześle. 
-Lusesito! I co znalazłaś? -zapytał spod stołu Dżastin.
-Ale co? -zapytała Lusesita.
-No, pierścionek?
-Yyy...co? Aaa....yyyy...eee...wiesz co ja sobie przypomniałam, że w ogóle go z domu nie wzięłam, taka krejzolka ze mnie jest! -powiedziała po chwili namysłu Lusesita.
-A no to spox!
Lusesita zaczęła ponownie sączyć swoją cole bezalkoholową. A Dżastin patrzył na nią z coraz to większym pożądaniem. Nie mógł wyjść z podziwu jak taka drobna kobieta, może tak ślicznie siorbać colę bezalkoholową.
-To co może byśmy się pobujali trochę na parkiecie?  -zapytał po chwili, Dżastin.
-No...w sumie to możemy...-powiedziała Lusesita i razem z Dżastinem wyruszyli w tany. Tańczyli do upadłego, przez długi czas. Lusesita już dawno tak nie szalała, jak w tej chwili z Dżastinam. Czuła, że jej ciało dopada stan dzikiej euforii. Bujała się w te, a potem we wte. Aż nagle Lusesita przez przypadek kogoś nadepnęła.
-Przepraszam bardzo....-powiedziała, odwracając się w stronę poszkodowanego.
-Ależ nic się nie stało...Lusesito...
cdn.

sobota, 28 lipca 2012

Odcinek 25


W poprzednim odcinku: Lusesita poznała Dżastina Temblaka....

-Tak, proszę...-powiedziała nieśmiało Lusesita.
-Dzięx! - odpowiedział Dżastin uśmiechając się do Lusesity. Ona patrzyła nieśmiało w jego stronę. "Dżizus! Ale normalnie z niego jest bryka! ABS na miejscu, zderzaki też niczego sobie! Dżizus! Towar pierwsza klasa" -pomyślała Lusesita. "No, no! Ale mi się niezły lachon trafił" -pomyślał Dżastin. Oboje tak siedzieli w milczeniu pogrążeni w swoich myślach. Ona nie śmiała się odezwać, on również czuł się speszony. Serce Lusesity biło coraz szybciej.
-Yyy....ładna pogoda...-powiedział w końcu Dżastin.
-Yyy....no tak, ładna...-odpowiedziała Lusesita. Po czym oboje ponownie pogrążyli się w milczeniu. "O Boshe! Co powiedzieć?" -myślała Lusesita. "O Boshe! Co powiedzieć?" -myślał Dżastin.
-Yyy...no....yyy....ładnie śpiewałeś....-powiedziała po chwili, Lusesita.
-No wiem! -odpowiedział Dżastin.
I znów nastało niezręczne milczenie. Lusesita siorbała przez słomkę swoja colę bezalkoholową. "Jak ona ślicznie siorbie!" -pomyślał Dżastin. I wpatrywał się w Lusesitę swoim gorącym wzrokiem. "Ale on ma gorący wzrok" - pomyślała Lusesita. I nadal milczeli, a w oddali słychać było jedynie ciche dźwięki piosenki zespołu Just 4 i 1/2  "Niezbyt kolorowe sny".
 -Yyy.....no wiesz...fajnie, że czaisz moje bity! -powiedział Dżastin.
-No wiem! -odpowiedziała Lusesita.
-Bo ja w sumie to ją specjalnie dla Ciebie zaśpiewałem...bo wiesz....fajna foczka z Ciebie jest....-powiedział nieśmiało Dżastin.
-Serio?! Dzięx! -powiedziała Lusesita. Lecz jej wzrok powędrował w inną odległą stronę, ponieważ w klubie pojawił się on...
cdn.

środa, 18 lipca 2012

Odcinek 24


W poprzednim odcinku: Lusesita spotkała tajemniczego młodzieńca....


-Czy my się przypadkiem nie znamy? - powtórzyła swoje pytanie, Lusesita. 
 Młodzieniec popatrzył się na nią swoimi boskimi oczami. Jego uśmiech wydawał się tak promienisty. Był to blondyn o namiętnych, kręconych włosach, ubrany w piękną, hawajską koszulę.
-Chyba nie...ale....bardzo chętnie....mógłbym Cię poznać...-odpowiedział po chwili namysłu, młodzieniec. 
 Lusesita wiedziała, że jest on kimś ważnym w klubie "Bara Bara El Hasir". Wszyscy patrzyli teraz na nią i na niego. Był on bardzo przystojny, toteż wszystkie dziewczęta zjadały ją zazdrosnym wzrokiem. 
  "Ciekawe co robi teraz mój Antonio" -pomyślała Lusesita.  
 -Muszę już iść...wołają mnie....myślę że jeszcze się spotkamy...ale to dziwne ze nie wiesz kim jestem....-powiedział tajemniczo młodzieniec. 
 Lusesita zarumieniła się. Nie wiedziała dlaczego, ale jednak skądś go znała.
Nie zastanawiając się nad tym dłużej postanowiła podejść do baru i zamówić cole bezalkoholową. Po złożonym zamówieniu Lusesita przyglądała się ludziom dookoła. Nagle na scenę wkroczył kierownik klubu "Bara Bara El Hasir". Po wygłoszeniu krótkiego monologu na temat wpływu infrastruktury państwowej na rozwój rolnictwa oraz wpływu becikowego na gospodarkę światową, a także po przywitaniu wszystkich przybyłych, zapowiedział występ znanego w całym Saint Pueblo piosenkarza, Dżastina Temblaka. I już po chwili na scenę wkroczył on...
"O Dżizus! O maj gad! To ON!!! To ten chłopak którego spotkałam przy wejściu! To Dżastin Temblak!!! O Dżisus!" - pomyślała Lusesita.   
To rzeczywiście był on - owy młodzieniec z którym przed chwila miała okazje rozmawiać. Serce Lusesity zaczęło bić coraz szybciej. Bujając się w rytm śpiewanej przez niego piosenki - "You're crazy" -Lusesita zapomniała o całym świecie. Nigdy nie czuła jeszcze czegoś takiego. Nigdy nie bujała się w rytm tak wystrzałowej, bezpruderyjnej piosenki. Często słuchała radia, to trzeba przyznać, lecz zawsze bujała się w rytm godzinek, nieszporów oraz litani, ponieważ tu trzeba dodać, że Lusesita jako przykładny członek Klubu Przyjaciół Radia Mam-ryja, namiętnie słuchała go podczas dziergania beretów oraz skarpetek dla bezdomnych surikatek. Koncert Dżastina powoli dobiegł końca, ale w Lusesicie wciąż, skakało jej rozbuchane libido. Siedziała i słuchała kolejnych piosenek oraz kolejnych wykonawców.
Siedziała i myślała....Aż z jej myśli wyrwał ja przecudny anielski głos:
-Można?
A ona zarumieniła się, przytakując na pytanie nieznajomego...
cdn.

niedziela, 15 lipca 2012

Odcinek 23


W poprzednim odcinku: Obca kobieta pocałowała Antonia... 

Lusesita zupełnie nie wiedziała, co się dzieje. Stała, patrząc na Antonia i nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Sprawę, dodatkowo pogarszał fakt, że Antonio i tak był zajęty pocałunkiem obcej kobiety. Jednak po krótkiej chwili, Antonio uwolnił się z jej ponętnego uścisku.
-Yyy...Lusesito...bo....yyy.... - powiedział zmieszany.
-Tak, Antonio? Co niby chcesz mi powiedzieć?! -zapytała oburzona Lusesita.
-Bo ..tak więc...to jest....to jest Esmeralda....bo jak Ty....no wiesz...jak Ciebie nie było...bo straciłaś tą...no tą pamięć...i ja myślałem że Ty nie żyjesz...no i...bo....no wiesz....ja nie byłem wtedy sam.....yyy....-wydukał Antonio.
-Jak to nie byłeś sam?! Nie opłakiwałeś mnie?! Nie tęskniłeś?! - krzyczała zbulwersowana Lusesita, ze łzami w oczach. 
-No bo...yyy....bo...ja....bo ja się bałem sam! Wiesz ilu zboczeńców i przestępców grasuje w Saint Pueblo?  I co, niby miałem sam być?! I sam chodzić po ulicach?! Chyba żartujesz, Lusesito! 
-Nic nie rozumiem, Antonio kochanie...Powiedz mi, kim jest ta pani?  I czego ona od Ciebie chce mój maleńki! - powiedziała Esmeralda.   
-No to jest....yyy...no...Lusesita....-powiedział Antonio.
-Jak mogłeś mi to zrobić! -krzyknęła Lusesita, uderzając Antonia prosto w twarz. On zaś zdążył tylko jęknąć, zanim Lusesita wybiegła ze sklepu. Nie mogła uwierzyć w tą cała sytuację! Jej życie zupełnie nie miało teraz sensu. Antonio wybiegł za nią krzycząc: "Ale Lusesito, to nie jest tak jak myślisz! Ja Cię kocham! Muszę Ci to wyjaśnić!", lecz ona nie dosłyszała jego słów.   
Minęło kilka dni. Lusesita bardzo cierpiała po rozstaniu z Antoniem. W Saint Pueblo otworzono nową dyskotekę pod nazwą "Bara Bara El Hasir". Lusesita postanowiła trochę się wyluzować i zapomnieć o wszystkich przykrościach jakie ją ostatnio spotkały. Ubrała swoja najlepszą pomarańczową sukienkę z cekinami i naszytymi, skórzanymi kaczuszkami. Założyła nowo wydziergany różowy beret, żółte szpilki z zielonymi kokardkami i swoje super nowe kolczyki, kupione w Tesco - fioletowe piórka z niebieskimi farfoclami. Wyglądała przecudnie! Można nawet rzec, że bosko!  Lusesita jak prawdziwa dama zamówiła dyliżans, który podwiózł ją pod sam klub. W trakcie podróży, Lusesita spostrzegła, z oddali połyskujący napis: "Bara Bara El Hasir". "To tu!" - pomyślała. A po krótkiej chwili była już na miejscu. Wysiadła z dyliżansu. Zbliżyła się do wejścia. Była bardzo zdenerwowana, ponieważ pierwszy raz odwiedzała taki lokal. Rozglądała się dookoła. Wtem, niepostrzeżenie Lusesita wpadła na zbliżającego się z przeciwnej strony młodzieńca.
-O bardzo panią przepraszam! - powiedział młodzieniec.
-Yy....ależ.. nic... się.. nie.. stało...czy my się przypadkiem...nie znamy?- zapytała nieśmiało Lusesita. A jej serce zaczęło bić coraz szybciej...
cdn.

wtorek, 10 lipca 2012

Odcinek 22


W poprzednim odcinku: Lusesita pocałowała Antonia...


Dla Antonia, cały świat, na chwilę przestał istnieć. Liczyła się tylko ta chwila, ten moment zapomnienia. Chwila, której się nie spodziewał. Nie przypuszczał nawet, że Lusesita będzie znowu z nim. 
Lusesita czuła się podobnie. Jej serce biło coraz mocniej.
-Ach! Kochana! A jednak mnie poznajesz?! - wyszeptał Antonio.
-Antonio...-wyszeptała Lusesita.
-Cóż to oznacza Lusesito? -zapytał.
-A co ma oznaczać, Antonio? -powiedziała.
-To ty mi powinnaś odpowiedzieć, Lusesito!
-A muszę, Antonio?
-Nie musisz, ale chciałbym żebyś powiedziała...Lusesito...
-To Ci odpowiem Antonio...
-To powiedz, Lusesito....
-Tak więc, Antonio...
-Słucham, Lusesito....
-Wszystko sobie przypomniałam, Antonio...
-Kocham Cie Lusesito....
Od tego zdarzenia minęło kilka dni. Lusesita zerwała z Huanem, który wcale się tym nie zasmucił, ponieważ Lusesita nie bardzo lubiła jego różowy sufit, a on nie wyobrażał sobie życia bez niego. Razem z Antoniem zaplanowali swój ślub. Przygotowania szły pomyślnie. Wszystko układało się należycie.    
Pewnego, słonecznego pięknego dnia Lusesita i Antonio wybrali się po sukienkę ślubną. Lusesita przymierzała po kolei wszystkie suknie i nie mogła się zdecydować.
-Antonio, sądzisz, że w tej wyglądam ładnie? -zapytała Lusesita, przymierzając 94 sukienkę.
-Tak, kochanie, wyglądasz przecudnie! - odpowiedział po raz 94 znudzony Antonio.
-Oj dziubku! Kłamiesz chyba mi coś tutaj! Na pewno wyglądam grubo! -powiedziała po raz 94 Lusesita, i wzięła do mierzenia 95 sukienkę. Robiąc to, Lusesita nieumyślnie odwróciła się, potrącając przypadkiem pewną, młodą, ładną i gibką dziewczynę.
-O przepraszam panią!- powiedziała Lusesita, podnosząc sukienkę, którą upuściła.
-Nic się nie stało...Antonio?! Kochany! Co Ty tu robisz?! - wykrzyczała nieznajoma, rzucajac się w ramiona Antonia, po czym przywitała go gorącym, namiętnym pocałunkiem... 
cdn.

czwartek, 5 lipca 2012

Odcinek 21


W poprzednim odcinku: Lusesita straciła pamięć...

-To Ty?! Jak mogłeś! - powtórzył Antonio.
Luasesita ze zdziwieniem patrzyła, to raz na swojego narzeczonego, to raz na Antonia.
-Jak mogłeś, Huanie!!!  -krzyczał Antonio.
Huan podszedł do Lusesity i delikatnie ujął jej dłoń.
-To ja! Huan! -wypalił ni w pięć ni w dziesięć Huan.
-Wiem, że to Ty!- krzyczał Antonio - Ale ja się pytam, jak mogłeś?! 
-Co mogłem? -zapytał ni w pięć ni w dziesięć Huan.
-No, nakłamać tak Lusesicie! Jak mogłeś mi to zrobić....
-Ale ja jej nie nakłamałem! Ona jest moja narzeczoną! A Ty nie możesz się z tym pogodzić ....Ty...Ty.... zazdrośniku!  - powiedział ni w pięć ni w dziesięć Huan.
-Ale to nie prawda, wiesz, że ona mnie kocha!
-Kochanie, czy Ty znasz tego pana? -zapytała Lusesita, Huana.
-Yyy...no znam....ale on jest nieważny...on kłamie...zawsze chciał nas skłócić....bo Ty mnie kochasz.....i on jest zazdrośnikiem.... - powiedział ni w pięć ni w dziesięć Huan.
-Aha...bo właśnie wydawało mi się że już....gdzieś...kiedyś...go widziałam....-powiedziała Lusesita, przyglądając się Antoniowi. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Nagle spotkała mężczyznę, którego nie było w jej pamięci, ale serce na jego widok zaczęło bić jak oszalałe! Czuła, że nogi się pod nią uginają, a każde spojrzenie w jego stronę przyprawiało ją o zawrót głowy. Wiedziała, że ten mężczyzna coś, kiedyś znaczył w jej życiu, nie wiedziała co, ale wiedziała, że jednak coś....
-Chodźmy kochanie! Nie rozmawiajmy już z tym panem! - powiedział ni w pięć ni w dziesięć Huan. I razem z Lusesitą oddalili się. Lusesita poczuła się dziwnie. Wiedziała, że Huan to jej narzeczony, ale co łączyło ją z Antoniem? 
Minęło kilka dni, a Antonio wciąż nie mógł się pogodzić z tym, że Lusesita nic nie pamięta. Zamartwiał się i próbował wymyślić jak odzyskać Lusesitę. Postanowił wybrać się nad jezioro, przy którego brzegu ponownie ją spotkał, aby obmyślić plan działania. Gdy dotarł na miejsce okazało się, że Lusesita też tam jest. Na jej widok, jego serce zaczęło bić coraz szybciej. Ona spostrzegła, że nie jest już sama nad jeziorem. Odwróciła się w jego stronę, przybliżyła się, tak, że Antonio czuł zapach jej szamponu. Jej serce również biło coraz mocniej....
-Lusesito, najdroższa...Lusesito...
Lecz nie dokończył, bo ona przerwała mu gorącym, namiętnym pocałunkiem.....
cdn.

wtorek, 26 czerwca 2012

Odcinek 20


W poprzednim odcinku: Lusesita się znalazła...

-Lusesito! Ale Ty przecież...jak to...kochana, Ty żyjesz!!! -krzyczał Antonio.
Lusesita milczała, wpatrując się w niego ze zdziwieniem.
-Ach kochana! Przemów do mnie! Ty żyjesz! Taki jestem z tego rad! -cały czas, nieprzerwanie krzyczał Antonio. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nic nie mogło zepsuć tej pięknej chwili.
-Czy ja pana skądś znam? -zapytała Lusesita, patrząc na niego ze zdziwieniem.
-Jak to, kochana, nie poznajesz mnie?! To ja twój narzeczony, Antonio! -powiedział wyraźnie zaskoczony.
 -Znaczy....nie rozumiem....co za bzdury pan opowiada?! Ja mam już narzeczonego...za tydzień bierzemy ślub! Myli mnie pan z kimś!
-Ale jak to, Lusesito! Ty nic nie pamiętasz?!
-Hmm...raczej, nic nie pamiętałam....podobno miałam jakiś wypadek i nawdychałam się oparów truskawkowych, w jakiejś fabryce gum czy coś w tym stylu... Ale mój narzeczony przypomniał mi wszystko! I już wiem jak wyglądało moje życie....i kogo kochałam! Ale pana zupełnie nie poznaje! I myślę, że gdyby pan był ważną osobą w moim życiu, to mój narzeczony opowiedział by mi o panu...-powiedziała Lusesita.
-Ale Lusesito! On Cię okłamał! To mnie kochałaś! I to ja byłem Twoim narzeczonym! A jeszcze wcześniej kochałaś mojego brata bliźniaka i zarazem także Twojego brata, który został zamordowany przez Twojego ojca i jego brata bliźniaka. A dzięki kobiecie, która była podobno ze mną w ciąży, choć nie była, bo to dziecko Chucka Norrisa, zostali oni uwięzieni, a ty uratowana! Lusesito... musisz sobie to przypomnieć....ja nie mogę żyć bez Ciebie....
-Eee pierdoły jakieś tu mi pan gada!
-Nie pan, tylko Antonio... Twój Antonio....
Lusesita patrzyła na niego z niedowierzaniem. Czas jakby zatrzymał się w miejscu. Lecz nagle ktoś odezwał się z pobliskich krzaków:
-Lusesito....kochana bździągwo...wracaj do domu!
-O muszę iść! To mój narzeczony....żegnaj...Antonio...
Ich oczom ukazała się męska sylwetka, jakoś tak dziwnie znajoma. Po chwili mężczyzna stanął obok Antonia, a ten nie mógł uwierzyć własnym oczom:
-To Ty?! Ty ją okłamałeś?! Ty jesteś niby tym narzeczonym?!
cdn.

czwartek, 14 czerwca 2012

Odcinek 19


W poprzednim odcinku: Lusesita zniknęła...

-Gdzież ona może być? -powiedziała Andrea.
-Andreo, słyszałem że udało się wam schwytać Zbuntowana Żyletę i Finezyjnego Dziubka? - krzyknął zdenerwowany Antonio.
-Ja tez tak słyszałem! - powiedział ni w pięć ni w dziesieć Huan.
-Tak! To prawda udało nam się...już zostali przewiezieni do więzienia.
-A gdzie jest Lusesita?- zapytał Antonio, i nie wiadomo skąd na jego twarzy pojawiło się przerażenie.
-Właśnie, gdzie jest ona? -wypalił ni w pięć ni w dziesieć Huan.
-Yyy...bo...Lusesita...- próbowała powiedzieć Andrea, ale nie mogła wydusić z siebie ani słowa.
-Co z nią? -krzyknął zniecierpliwiony, coraz bardziej przerażony Antonio
-Co z nią jest? Co z bździągwą moją kochaną! -wypalił ni w pięć ni w dziesięć Huan.
-Bo...Lusesita...ona chyba...została gumą truskawkową....Antonio tak mi przykro....-dokończyła Andrea.
Nogi Antonia zaczęły drżeć. Serce waliło jak oszalałe. Nie wiedział co powiedzieć, nie wiedział co zrobić. Jego ukochana Lusesita miała zostać gumą truskawkową?! Co prawda, Antonio bardzo lubił gumy truskawkowe, lecz jednak nie mógł się pogodzić z tak smutnym losem Lusesity. "To nie może być prawda, moja ukochana Lusesita..."-pomyślał, ledwo powstrzymując łzy, Antonio. "Różowo...tak pomaluje sobie sufit na różowo" -pomyślał ni w pięć ni w dziesięć Huan.
 Miesiąc później... 

Antonio nadal nie mógł się pogodzić z losem Lusesity. Wciąż uważał, że to nie prawda, że Lusesita gdzieś jest, że marzy o nim i czeka na jego przybycie... nawet jako guma truskawkowa. Huan lepiej zniósł wiadomość o tragedii jaka spotkała Lusesitę. Poświęcił się malowaniu swojego sufitu na różowo i całkiem nieźle mu to wychodziło. Antonio załamał się całkowicie. Snuł się bez celu całymi dniami. Pewnego dnia postanowił pójść na krótki spacer, aby chociaż na chwile zapomnieć o tym co go spotkało. Wybrał się nad jezioro - w miejsce, gdzie poznał Lusesitę. 
Wieczór był piękny. "To tu..."-pomyślał Antonio, docierając do jeziora. Patrzył na lekkość unoszących się fal. Nagle zorientował się, że nie jest w tym miejscu sam. Ktoś stał tuż za nim. Antonio odwrócił się, aby zobaczyć kto również uwielbiał to miejsce, równie mocno jak on. Spojrzał i nie mógł uwierzyć własnym oczom...
-To Ty?! Ale...przecież Ty....Lusesito?!
cdn.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Odcinek 18



W poprzednim odcinku: Lusesita zostanie przerobiona na gumę truskawkową...

Nagle w drzwiach frontowych twierdzy Żanety D. stanął ON...
-To ON!- powiedział Don Rydzykas.
-To ON!- powiedział Don Gabryjel mierząc w niego swoim pistoletem.
-Ej...szybciej bo zaraz zostanę gumą truskawkową! - powiedziała Lusesita.
ON jednak nadal nie wydobył z siebie ani słowa. Milczenie stawało się coraz dłuższe. "Czemu ON milczy?" - pomyślał Don Rydzykas. "Czemu ON milczy?"- pomyślał Don Gabryjel. "Kurde zaraz serio zostanę gumą!"- pomyślała Lusesita. A ON nadal milczał.
Ubrany był w długi już troszkę wypłowiały płaszcz. Niebieska dżinsowa koszula ze złotymi guzikami pasowała do niego idealnie, a skórzane spodnie delikatnie opasały jego jędrne pośladki. Na głowie miał kapelusz który współgrał z jego wspaniałym zarostem. Nagle przemówił:
-Widzę, że nie spodziewaliście się mnie tutaj...
 -Nie wiem co zamierzasz zrobić, ale jeśli nie chcesz zostać gumą truskawkową to lepiej opuść to miejsce i pozwól nam kontynuować! -powiedział Don Rydzykas.
-To raczej wy opuście to miejsce...
-Chyba śnisz! Nic nie zniweczy naszego planu!  - powiedział Don Rydzykas ponownie.
-A może chcesz się do nas przyłączyć? - zapytał niespodziewanie Don Gabryjel - w końcu tyle nas łączy...
-Co Ty bredzisz?! Nie będę współpracował z tym przygłupem!!! Ty też nie! - krzyknął oburzony Don Rydzykas. 
-Ale...ale przecież to nasz brat...-powiedział Don Gabryjel powoli zbliżając się w stronę tajemniczego gościa. Ten natomiast ani drgnął. Ich oczy spotkały się.
-Ej helouł! Czy ktoś mi wreszcie pomoże?! - krzyknęła Lusesita już na skraju maszyny do robienia gum. Czasu było coraz mniej.
Nagle Don Rydzykas wyrwał pistolet z rąk Dona Gabryjela, skierował go w stronę tajemniczego gościa i wystrzelił - kula leciała prosto w jego serce...już była blisko...ale odbiła się od złotego guzika w jego dżinsowej koszuli i powędrowała dalej...ON natomiast jedynym wykopem z półtorej obrotu wyrzucił pistolet z rąk Don Rydzykasa i związał przestępców swoim sznurowadłem.
Po chwili przez drzwi wbiegła policja, a za nią Andrea.
-O! Wszystko załatwiłeś! - powiedziała Andrea do tajemniczego gościa. Ale jego już tam nie było...Nie szukał ON bowiem sławy ani rozgłosu...po chwili do twierdzy wbiegli Huan i Antonio.
 Don Rydzykas i Don Gabryjel zostali wzięci przez policje do więzienia.
-Ej! ale kogoś mi tu brakuje....-powiedziała Andrea- O Boshe! Gdzie jest Lusesita? Czyżby ona...
cdn.

czwartek, 29 marca 2012

Odcinek 17


W poprzednim odcinku: Lusesita została porwana....

-To Ty za tym wszystkim stoisz? Ty?! Tato?! - powiedziała zszokowana Lusesita.
-Tak, Lusesito..czemu Cię to niby dziwi? Przecież to jest mój brat bliźniak, zawsze pracujemy razem! -zaśmiał się złośliwie Don Gabryjel.
-Ale jak możesz, tato...-zapłakała Lusesita- czemu wy to właściwie robicie?
-Jak to czemu? Chcemy zawładnąć światem...przecież to logiczne! Od zawsze o tym marzyliśmy! -powiedział Don Rydzykas.
-A teraz nasze marzenie się urzeczywistni! -zaśmiał się Don Gabryjel.
-Tak! Nareszcie! Hahahahaha ! - odpowiedział mu Don Rydzykas.
Rzeczywiście Don Rydzykas i Don Gabryjel już jako dzieci marzyli aby zawładnąć światem. Ich ojciec od najmłodszych lat wpajał w nich tę genialną myśl. Wszystko zaczęło się pewnego wiosennego dnia kiedy to mały Don Rydzykas wrócił do domu ze szkoły, w której dzieci śmiały się z jego dziwnego zamiłowania do dzierganych z moheru beretów. Opowiedział o wszystkim swojemu ojcu, a ten zaś stwierdził, iż nie należy tym się zbytnio przejmować. "Musisz po prostu zawładnąć światem! Wtedy nikt nie będzie się z Ciebie już nigdy śmiał" - powiedział. A słowa te Don Rydzykas zapamiętał na całe życie. Nie chciał on jednak zawładnąć światem samodzielnie, miał bowiem jeszcze dwóch braci. Jeden był trochę przygłupawy dlatego do tego planu zupełnie się nie nadawał. Don Rydzykas postanowił zatem zdradzić swój pomysł drugiemu ze swoich braci - Donowi Gabryjelowi - a ten ochoczo się zgodził i tak obaj zaczęli zawładać światem. Do tej pory szło im to znakomicie...
 -Ale tato...jak możesz! -wciąż płakała Lusesita.
-Lusesito...masz dwa wyjścia albo będziesz z nami zawładać światem zgodnie z tradycją rodzinną albo przerobimy cię na gumę truskawkową! Wybieraj!
-Nigdy nie będę z wami współpracować! Wole zostać gumą! -krzyczała Lusesita.
-Tak więc sama wybrałaś.... -powiedział Don Rydzykas.
Don Gabryjel włączył maszynę do robienia gum truskawkowych, po czym umieścił krzesło ze związaną Lusesitą na taśmie prowadzącej do wielkiego pieca. Lusesita była coraz bliżej swojej zguby...taśma obracała się coraz szybciej i szybciej...tylko centymetry dzieliły już Lusesitę od losu gumy truskawkowej! Aż nagle przy drzwiach wejściowych coś zaszmerało! Ktoś wszedł do fabryki...
-Ktoś tu jest! -krzyknął Don Gabryjel, wyciągając z kieszeni pistolet.
I wtedy oczom wszystkim ukazał się on...
cdn.

piątek, 23 marca 2012

Odcinek 16

W poprzednim odcinku: Wszyscy podejrzewają, że Lusesita jest wspólniczką Zbuntowanej Żylety....

-Chyba nie twierdzisz, że Lusesita jest wspólniczką Don Rydzykasa?- zapytał zdziwiony i zszokowany Antonio.
-Tak właśnie twierdzę! Niby z jakiego innego powodu pomagała mu w dzierganiu beretów i innych jego zdradzieckich pomysłach? I niby czemu tak nagle znikła! To musi być ona! Wiem, że ciężko jest Ci się z tym pogodzić Antonio...rozumiem Cię...ale to zła kobieta była!
Rzeczywiście Antonio nie mógł w to uwierzyć. Był bardzo zagubiony. Jego ukochana Lusesita miała być Finezyjnym Dziubkiem?! Miała być pomocnikiem mordercy?! Nie mógł w to uwierzyć! Przecież kochał ją najbardziej na świecie, uważał, że jest najcudowniejszą osobą i w ogóle strasznie fajna według niego była, a tu co?! Takie zdziwienie! Szok! "Jak ona mogła mi to zrobić"- pomyślał Antonio z żalem w sercu. "Różowo! Pomaluje sufit w pokoju na różowo"- pomyślał ni w pięć ni w dziesięć Huan.
Tymczasem w pewnej odległej krainie zwanej Rzepiennik Strzyżewski, w starej opuszczonej twierdzy znanej producentki gum truskawkowych Żanety D., córki Alberta Drzyżdżyka znajdował się Don Rydzykas i jak podejrzewacie nie był on tam sam! Obok niego siedziała Lusesita...przywiązana do krzesła!
-Czemu mnie tu więzisz? Czemu mnie porwałeś! Jak możesz!- krzyczała Lusesita.
-Ach głupiutka Lusesito...teraz wszyscy myślą, że zniknęłaś ze mną bo jesteś moją wspólniczką!!! 
-Ale nie jestem i prawda szybko wyjdzie na jaw! Zobaczysz! Pożałujesz tego!
-Akurat! Nikt się o tym nie dowie...Po prostu Lusesito masz prze....przed sobą same problemy!
W tym momencie drzwi wejściowe fabryki otworzyły się i wszedł nimi tajemniczy gość. Lusesita nie widziała twarzy ponieważ stanął w miejscu, w którym cień przysłaniał jego oblicze. Był to wysoki barczysty mężczyzna, ubrany w czarny długi płaszcz i różowy golf. Lusesita przypomniała sobie że już gdzieś widziała ten golf...
-O już jesteś Finezyjny Dziubku! Nareszcie! No to możemy zaczynać...- powiedział Don Rydzykas z szyderczym uśmiechem.
-Spoko, załatwione! Wszyscy myślą, że Lusesita jest Twoim pomocnikiem! Nikt nie powiąże mnie z tą sprawą! Hahahaha! jeszcze tylko musimy nadać orędzie przez nadajnik uniewinniające Ciebie i po wszystkim! Będziemy mogli spokojnie zawładnąć całym światem! A Ty Lusesito powinnaś być dumna - zaraz przerobimy Cię na gumę truskawkową...i skończy się ta cała bajka....a Ty razem z nią! Hahahahaha! -powiedział Finezyjny Dziubek przysuwając się coraz bliżej w stronę Lusesity. A ona w końcu ujrzała jego twarz....TĄ twarz...jej serce zaczęło bić szybciej...
-O Boshe! Ty?! Przecież...ale jak to?! to Ty za tym wszystkim stoisz?! Ty?!
cdn.

środa, 21 marca 2012

Odcinek 15

W poprzednim odcinku: Don Rydzykas jest "Zbuntowaną Żyletą"....

-Prawda?! Zbuntowana Żyleto?- powtórzyła Andrea.
-Co?! Don Rydzykas?! -wykrzyczał Antonio.
-Co?! Don Rydzykas?! -powiedział Don Gabryjel.
-Co?! O kogo chodzi? -wypalił ni w pięć ni w dziesięć Huan.
Wszyscy zebrani nie mogli uwierzyć w tą dość zaskakującą wiadomość. Odwrócili się aby zobaczyć czy sam zainteresowany potwierdzi to zeznanie. Lecz Don Rydzykasa nie było już między nimi.....zniknął...rozpłynął się w powietrzu.....ale cóż to? Oprócz niego w towarzystwie nie było jeszcze jednaj osoby....
-Lusesita?! A gdzie jest Lusesita?! - wykrzyczał Antonio.
-Lusesita?! A kto to jest Lusesita?! -wypalił ni w pięć ni w dziesięć Huan.
Rzeczywiście tą brakującą osobą była Lusesita. Wszyscy bardzo martwili się jej zniknięciem. "Ach gdzie jest moja kochana córeczka?"- pomyślał Don Gabryjel. "Ach gdzie jest moja kochana Lusesita"- myślał Antonio. "Różowo!!! Pomaluje se sufit na różowo!!"- pomyślał ni w pięć ni w dziesięć Huan.
Zaczęły się poszukiwania. Co się stało z Lusesitą?! Gdzie ona tak nagle znikła? Czemu jej nie ma? A gdzie jest Don Rydzykas - a raczej gdzie jest Zbuntowana Żyleta.
Jedyną osobą której nie poruszyło tajemnicze zniknięcie Lusesity była Andrea:
-Oj moi drodzy...ale wy naiwni jesteście...-powiedziała po chwili namysłu.
-Co masz przez to na myśli? -zapytał Antonio.
-No właśnie! Masz coś? -wypalił ni w pięć ni w dziesięć Huan.
-Nie domyślacie się? To miejsce w którym teraz jesteśmy.....to wcale nie jest plantacja czterolistnych koniczynek....bo to nie są wcale koniczynki tylko...zresztą nieważne! a ja nie jestem Andrea....nazywam się...zresztą nie mogę wam też tego zdradzić bo jestem tajną agentką jeszcze tajniejszej organizacji AGD...od miesięcy jestem na tropie Zbuntowanej Żylety...a Don Rydzykas założył organizację której celem było dzierganie beretów ze specjalnymi nadajnikami - chciał zawładnąć światem! A każdego kto mu się sprzeciwił niszczył - dlatego zabito Manuela, bo on znał prawdę...i wiem jedno Zbuntowana Żyleta nie działa sam....ma wspólnika tzw. Finezyjnego Dziubka, którym jest...a zresztą sami wyciągnijcie wnioski!  Kto pracował dla niego tyle czasu dziergając berety, bronił rydzów na wiosnę, kogo z nami teraz nie ma, a kto uciekł wraz z Don Rydzykasem! No sami chyba już wiecie o kim mowa...
cdn.

piątek, 16 marca 2012

Odcinek 14

W poprzednim odcinku: Antonio nie jest ojcem dziecka Andrei...

-Ojcem dziecka jest...jest...
-Jest... Chuck Norris! - powiedział tajemniczy głos. Wszyscy zebrani odwrócili się w jego stronę. To był Don Rydzykas spacerujący sobie spokojnie po swojej plantacji czterolistnych koniczynek, z koszykiem pomarańczy.
-Ale jak to?! -wyszeptał Antonio.
-Ale jak to?! -wyszeptała Lusesita.
-Ale jak to?! -powiedział ni w pięć ni w dziesięć Huan.
-Dżizas! No tak to!!!- wykrzyczała zdenerwowana Andrea.
-Antonio, już dawno chciałem Ci o tym powiedzieć, ale bałem się reakcji Andrei! Teraz prawda wyszła na jaw...nareszcie możecie być z Lusesitą szczęśliwi... razem! -powiedział Don Gabryjel.
-Tak...a Andrea już wam w tym nie przeszkodzi! - dodał Don Rydzykas z szyderczym uśmiechem.
Na twarzy Antonia pojawił się wyraz ulgi. Cieszył się niezmiernie, że już nie musi być z Andreą, bo jego jedyną miłością była Lusesita! Jednak z drugiej strony zawsze marzył o dziecku. I gdy już jego marzenie miało się ziścić, okazało się że to nie jego bambino lecz potomek samego wielkiego Chucka Norrisa! Uśmiech pojawił się także na twarzy Lusesity. Wiedziała, że teraz ona i Antonio mogą być razem...na zawsze! Jednak tu znowu pojawiał się problem - co zrobić z Huanem? Lusesita bardzo lubiła Huana, był on jej najlepszym przyjacielem. Ostoją w trudnych chwilach. "E, nie opyla się teraz o tym myśleć!"- pomyślała Lusesita, upajając się ponurą twarzą Andrei, która nie była zadowolona z tego, że prawda wyszła na jaw...
-Musiałeś znowu mi to zrobić?! Musiałeś?! Jak mogłeś....tato!!!- krzyczała Andrea do Don Rydzykasa.
-Tato?!- powiedział Antonio.
-Tato?!- powiedziała Lusesita.
-Tato?!- wypalił ni w pięć ni w dziesięć Huan.
-To wy nie wiedzieliście, że Don Rydzykas jest ojcem Andrei? I jest on także moim bratem bliźniakiem...a twoim wujkiem Lusesito! -powiedział Don Gabryjel.
-Tak! I chyba jeszcze nie wszystko o nim wiecie! Don Rydzykas to bardzo tajemniczy człowiek i skrywa przed nami jeszcze wiele tajemnic! Prawda tato? - powiedziała Andrea- a może powinnam powiedzieć.... "Zbuntowana Żyleto"?

cdn.

niedziela, 11 marca 2012

Odcinek 13


W poprzednim odcinku: Huan poprosił Lusesitę o rękę.....

-Ach...Huan! Nie wiem co powiedzieć- i Lusesita rzeczywiście nie wiedziała co powiedzieć. Bardzo lubiła Huana, ale czy to była miłość? Czy miłością można nazwać to, że jesteś tylko z kimś bo nie możesz być z kimś innym? Tak było w przypadku Lusesity! Czuła wielką pustkę po stracie Manuela, a następnie Antonia. Czuła się taka samotna. Wiedziała, że z Antoniem nie może być, a tak go kochała... Huan również był bliski sercu Lusesity, ale jednak nie tak bardzo jak Antonio! Dla Antonia Lusesita mogłaby porzucić cały świat a dla Huana? Tego to już nawet sama Lusesita nie wiedziała. "Hm...co zrobić? Nie chce zostać starą panną! Na Antonia też nie opyla się czekać bo ma dziecko z tą lafiryndą. A tak to przynajmniej będę miała komu berety dziergać" -pomyślała Lusesita.
-Huanie...dobrze mogę zostać twoją żoną! -powiedziała w końcu.
-Och...Lusesito nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę! Tak Cię kocham bździągwo Ty moja kochana! -wykrzyczał uradowany Huan ni w pięć ni w dziesięć.
Lusesita i Huan tworzyli bardzo ładną parę, okres ich narzeczeństwa upływał bardzo spokojnie z lekką nutką euforii. Przygotowania do ślubu już się zaczęły.
Pewnego dnia Lusesita wraz z Huanem spacerując sobie po plantacjach czterolistnych koniczynek, jak się okazało należących do Don Rydzykasa, spotkali....Antonia z Andreą.
-Witaj Lusesito!- powiedział Antonio zmieszany.
-Witaj Antonio!- powiedziała Lusesita patrząc prosto w jego oczy.
-Spacerujesz sobie? -zapytał Antonio chcą ponownie usłyszeć cudowny głos Lusesity.
-No tak jakoś... -Lusesita popatrzyła na Andreę, w jej oczach widać  było dumę i nienawiść- spaceruje z.... narzeczonym!- dokończyła.
-Z.....narzeczonym?!- powtórzył nie dowierzając Antonio. Jego serce zostało rozdarte w jednym momencie. Był zdruzgotany. Jego ukochana Lusesita wychodzi za mąż za innego faceta. Jak ona mogła?!
-To ja jestem ten narzeczony!- powiedział Huan znowu ni w pięć ni w dziesięć.
-Wiem! Przecież widzę!- powiedział Antonio, ze złością w głosie.
Nagle niespodziewanie nie wiadomo skąd pojawił się Don Gabryjel Gonzales(od autora: jakby ktoś nie pamiętał to ojciec Manuela, a także i Lusesity).Andrea bardzo dziwnie się zmieszała.
-Yyy...chodźmy już...Antonio!!! -powiedziała pospiesznie.
-Eee...nie... zostaniemy chwile.. - odrzekł Antonio, chcąc wyjaśnić z Lusesitą sprawę nowego narzeczonego.
-Tak zostańcie! Mam wam coś ważnego do powiedzenia! Coś co zmieni wasze dotychczasowe życie! Musicie wiedzieć, że dziecko które nosi Andrea...nie jest dzieckiem Antonia! Ojcem dziecka jest....
cdn.

środa, 7 marca 2012

Odcinek 12

W poprzednim odcinku: Andrea jest w ciąży z Antoniem....

-Czy to prawda Antonio? Ach...czy prawda to? -wyszeptała Lusesita.
-Ach...Lusesito, chyba prawda...tak się mi wydaje..Ale to było zanim Cię poznałem, Lusesito... -powiedział strapiony Antonio.
-Widzisz lafiryndo! Nie masz czego tutaj szukać! Wynoś się stąd!- krzyczała Andrea złowrogim głosem.
Lusesita wolnym krokiem ze łzami w swoich smutnych oczętach podążyła do swej hacjendy. Wydawało jej się, że świat już dla niej nie ma żadnej wartości. Po raz drugi go straciła...swojego wymarzonego amigo... Minął miesiąc, a Lusesita nie widziała się już więcej z Antoniem. Jej świat legł w gruzach.
Pewnego dnia Lusesita szła, jak zwykle do sklepu po ziemniaki na buritos. Szła i szła...i nagle potknęła się o dziwny przedmiot, upadła, a ziemniaki rozsypały się po piaszczystej dróżce naszego cudownego Saint Pueblo. Lusesita zaczęła je zbierać - bardzo szybko, pospiesznie. Nagle podszedł do niej pewien amigo. Pomógł jej zbierać ziemniaki. Niespodziewanie, ręka młodzieńca spoczęła przypadkiem na ręce Lusesity. Ich oczy spotkały się:
-Czy my się nie znamy? -zapytał młodzieniec.
-Nie wydaje mi się...-odpowiedziała Lusesita, trochę zmieszana jego pytaniem.
-Jestem Huan Diego Arcadio Walerian Morales...
-Lusesita Maria Huanita Rodriges dela Rejes- wyszeptała Lusesita, podając mu rękę.
-Yyy...a może mógłbym Cię zaprosić na jakiś spacer? -zapytał ni w pięć ni w dziesięć Huan (w tym miejscu należy wspomnieć, że Huan bardzo często robił wszystko ni w pięć ni w dziesięć).
A Lusesita niepewnie, ale się zgodziła. Spotkali się następnego dnia. Huan okazał się wyjątkowym dżentelmenem. Obdarował Lusesitę pięknym tulipanem w tulejce. Opowiadał jej o swoim życiu - o tym jak w dzieciństwie uciekał przed żubrem na łące, o tym że często nosi dwie różne skarpetki, że rzadko je pierze, że bardzo lubi wyjadać ziemniaki z burito, że zawsze robi coś ni w pięć ni w dziesięć, a także jeszcze o wielu innych sekretach. Od tego dnia spotykali się prawie codziennie. Lusesita bardzo polubiła Huana, a on polubił ją. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to że Lusesita wciąż myślała o Antoniu... O zapachu jego testosteronu, o delikatnych falach w jego włosach, o tych przecudnych małżowinach usznych....
Pewnego gorącego popołudnia, gdy Lusesita z Huanem przemierzali spokojnymi alejkami plantacje czterolistnych koniczynek, Huan zatrzymał się i powiedział, znowu ni w pięć ni w dziesięć jak to on już miał w zwyczaju:
-Lusesito, ja już tak dłużej nie mogę! Kochana moja, Ty bździągwo... wyjdziesz za mnie?
cdn.

czwartek, 1 marca 2012

Odcinek 11

W poprzednim odcinku: Antonio powiedział Lusesicie, że ją kocha.......

-Antonio...powiedziałeś że mnie kochasz?! Czy ja dobrze usłyszałam?! Czyż moje uszęta dobrze usłyszały? Ach...ach... -powiedziała Lusesita.
-Ach...Lusesito...toż to najprawdziwsza prawda! -wyznał Antonio, przybliżając się coraz bliżej do Lusesity. Słyszał jej przyspieszony oddech, rytmiczne bicie serca. Czuł jej zapach unoszący się dookoła przypominający lekką nutkę cykorii. Antonio zbliżył swoje gorące usta do ust Lusesity. Początkowe delikatne muśnięcie przerodziło się po chwili w namiętny, bezpruderyjny pocałunek. Lusesita czuła że cały świat zaczyna wirować. Czuła że to ON - ten amigo, którego przez tyle lat szukała! Antonio upajał się cudownym zapachem Lusesity, delikatnością jej dłoni, jej ciałem....
Nagle zza krzaków dobiegł ich dziwny szmer.
-To chyba oni! "Zbuntowana Żyleta" i jej pomocnik! Brać ich!!! -krzyczał detektyw Cher Lock-Hole
-Uciekajmy! -krzyknął Antonio. Zaczął się trzymający w napięciu pościg. Antonio i Lusesita biegli ile sił w nogach przez ciemny las. Za nimi podążał detektyw wraz ze swym zausznikiem What Son'em. Uciekinierzy po długim maratonie dobiegli do głównej ulicy, gdzie już nadjeżdżał dyliżans policyjny. 
-Szybko! Do hacjendy Don Rydzykasa! - krzyczała Lusesita i wraz z Antoniem, udając dwie wiewiórki zbierające orzechy na zimę, przebiegli niezauważeni koło policjantów. Biegli długo jako, że Don Rydzykas mieszkał daleko, na wysokiej górze w hacjendzie mającej na dachu dziwne urządzenie podobne do nadajnika. Lusesita i Antonio dobiegli do domu Don Rydzykasa, po czym zapukali głośno do drzwi. Po chwili otworzył im właściciel domu.
-Lusesito...co Ty tu robisz?! -zapytał.
-Ach...Don Rydzykasie.. musisz mi pomóc...oskarżają mnie o zabójstwo, a ja jestem niewinna......błagam pomóż mi...policja mnie ściga...
-Ach Lusesito, jesteś wierną przyjaciółką Kółka Przyjaciół Radia Mam-ryja, dzielnie bronisz rydzów na wiosnę, dziergasz z nami berety, rzucasz co niedziele 2 pesos na składkę, więc jak ja mógłbym Ci odmówić pomocy....Lusesito...
-Ach dziękuje Don Rydzykasie! Wiedziałam, że Ty to jesteś spoko i mi uwierzysz!  -powiedziała Lusesita.
Don Rydzykas jak powiedział tak zrobił. Przez nadajnik umieszczony na dachu swej hacjendy nadał specjalne ogłoszenie uniewinniające Lusesitę. A że Don Rydzykas miał zadziwiające poważanie wśród mieszkańców Saint Pueblo noszących berety dziergane przez Kółko Przyjaciół Radia Mam-ryja, tak też Lusesita mogła bezpiecznie w pełni oczyszczona z zarzutów powrócić do swojego domu.
-Ach Antonio...jak to się wszystko ładnie zakończyło...i teraz już możemy być razem! -powiedziała Lusesita, gdy wracali do hacjendy trzymając się za ręce. Już świtało, a poranek był przepiękny. Zarazem tak romantyczny, jak delikatnie powiewający wiosenną wonią leśnego rykowiska jeleni.
-Ach tak...Lusesito...-wyszeptał Antonio.
Jednak nagle ich spokój został zakłócony. Gdy dotarli do hacjendy, czekała tam na nich....Andrea. Patrzyła szyderczo w stronę Luseity:
-Ty lafiryndo! Co Ty sobie myślisz?! To mój nowy chłopak! Mój narzeczony! Ty...%*&@#! - krzyczała Andrea.
-
%*&@#?! Ty głupia &*@%$, jak Ci *@^#*$ to sobie @^$@&$ do końca życia! - odpowiedziała Lusesita.
-Sama jesteś głupia! Możesz sobie mówić i robić co chcesz! Mi to lata koło buta, bo i tak jednego faktu nie zmienisz! Takiego, że ja jestem w ciąży...z Antoniem! 
cdn.

niedziela, 26 lutego 2012

Odcinek 10


W poprzednim odcinku: Lusesita jest podejrzana o morderstwo Manuela.....

Lusesita szła przez ciemny las. Wokół huczało od dziwnych szmerów. Lusesita była przerażona. W tej właśnie chwili marzyła o silnym ramieniu jakiegoś amigo. Szła wciąż coraz bardziej przestraszona.
"Ale tu strasznie!!!"- pomyślała Lusesita, zatrzymując się niepewnie co chwile.
Nagle usłyszała jakiś dziwny szmer za sobą. Jakby ktoś szedł za nią, śledził ją. Odwróciła się ale nie było tam nikogo, tylko ciemny las:
-Kto tam? -krzyknęła Lusesita. Jej serce biło coraz mocniej. Nogi zaczęły się kołysać jakby poruszane przez wiatr. Ale nikt nie odpowiedział. Lusesita bała się coraz bardziej. Ale dzielnie postanowiła iść dalej. Nagle znowu usłyszała cichy szelest. "Och! A może to jakiś zboczeniec idzie za mną!" -pomyślała Lusesita- "Kurcze.. to nic.. mam beret jak go nim capnę w łeb to se popamięta zboczeniec jeden Lusesitę Marie Huanite Rodriges dela Rejes... nie dam się tak łatwo.. glosowałam za Samoobroną więc wiem jak się bronić!". Lusesita zaczęła kroczyć już pewniej przez ciemną bukowinę. Szła i szła. A szelest stawał się coraz bardziej szelestny i słyszalny.
Nagle, niespodziewanie, z zaskoczenia ktoś chwycił ją za ramię. Lusesita odwróciła się i zamaszyście walnęła napastnika beretem, który nie spodziewając się takiego ataku, upadł na ziemię. Lusesita przyglądnęła się leżącemu aby zobaczyć kim jest ten zboczeniec. Patrzyła, lukała i własnym oczom nie mogła uwierzyć:
-Antonio! To ty jesteś tym zboczeńcem?! Co chciałeś mi zrobić?! -krzyknęła Lusesita.
-Lusesito! Nic Ci nie chciałem zrobić!- bronił się Antonio podnosząc się z ziemi.
-Nic....aha...no szkoda.....znaczy....co Ty tu robisz Antonio?!
-Chciałem Cię ostrzec! Bo wiesz w miasteczku jest afera! Wszyscy podejrzewają Cię o zabójstwo Manuela i że to Ty jesteś tą słynną kradziejką gum truskawkowych i morderczynią zwaną przez wszystkich "Zbuntowaną Żyletą". Niejaki detektyw Cher Lock-Hole zebrał jakieś ślady przeciwko Tobie....i Lusesito...nie możesz wrócić do domu...oni tam na ciebie czekają....
-Ależ Antonio, czego ja mam się bać - jestem przecież niewinna!
-Tak Lusesito, ale oni tego nie wiedzą! Musimy uciekać...razem.. Lusesito...razem....
-Wiem co zrobimy Antonio, aby udowodnić, że jestem niewinna....musimy pójść do Don Rydzykasa....on nam pomoże...a ty Antonio pomożesz mi? - powiedziała Lusesita rumieniąc się.
-Tak, Lusesito...dla ciebie wszystko! Lusesito bo....yyy...znaczy...bo...ja Cię kocham...-odrzekł Antonio.
cdn.

czwartek, 23 lutego 2012

Odcinek 9

W poprzednim odcinku: Lusesita spotkała brata bliźniaka Manuela...

Przenieśmy się tymczasem do centrum miasteczka, gdzie mimo iż od śmierci Manuela minęło już sporo czasu, wciąż huczało od plotek. Wszyscy w Saint Pueblo zastanawiali się, dlaczego tak poczciwy amigo jak Manuel musiał zginąć (a tak serio to wcześniejsze zabójstwa były powszechnie znane i każdy wiedział kto kiedy i gdzie będzie zamordowany - teraz lista ta niespodziewanie została zachwiana!!!).
Sprawą tą zaczęły interesować się super tajne, specjalne jednostki służb śledczych: detektyw Cher Lock-Hole oraz jego zausznik What Son. Rozpoczęli oni drobiazgowe śledztwo, z którego odkryli, że: morderca lubił gumy truskawkowe do żucia, często bywał u kosmetyczki i wiedział gdzie raki zimują. Co najdziwniejsze na samej broni, z której strzelano znaleziono mnóstwo odcisków samego....Manuela. Cała ta zbrodnia owiana była jedną wielką tajemnicą! Wszyscy żyli w strachu, chcieli w końcu znaleźć zabójcę.
Przesłuchano tysiące świadków a na podstawie ich zeznań wystosowano następujący list gończy:

"Poszukiwany - 1,89 cm wzrostu, krępej budowy, z mocnym zarostem, ubrany najprawdopodobniej w skórzane czarne spodnie oraz cieniutką bluzeczkę na ramiączkach z napisem "Who's the fuck Manuel?"-ktokolwiek widział, ktokolwiek wie jest proszony o kontakt z super tajnymi służbami, na ich super tajny numer telefonu!"

Teraz już nikt nie miał wątpliwości kogo poszukuje policja! Rysopis jak nic pasował tylko do jednej osoby zamieszkującej Saint Pueblo, a tą osobą była właśnie......Lusesita!!!
Dodatkowo detektyw Cher Lock-Hole udał się na super tajną misję - przebrany za super tajnego królika wielkanocnego pod pretekstem odszukania super tajnych jajek wielkanocnych - przeszukał dom Lusesity, gdzie znalazł zawinięte w różowy beret naboje z broni, z której zabito Manuela!  Sprawa była przesądzona...
Tymczasem nad jeziorem niczego nieświadoma Lusesita wpatrywała się w oczy dopiero co poznanego Antonia. On równie namiętnie patrzył na nią. Dawno nie widział już tak fajnej laski jak ona.
-Lusesito...-wyszeptał Antonio, a jego wzrok przepełniony był dziką euforią. Lusesita chciała odpowiedzieć coś fajnego, ale tyle uczuć kłębiło się w jej głowie teraz, że sama nie wiedziała co ma powiedzieć. Czuła się szczęśliwa, że odzyskała swojego amigo, lecz z drugiej strony był to dla niej wielki szok! Postanowiła samotnie udać się do swojego domu, aby ustosunkować się do całej zaistniałej sytuacji.
-Muszę już lecieć do domu...yyy...bo...yy...zostawiłam burito na gazie...sam wiesz jak jest yyy...- powiedziała pospiesznie, i nie czekając na odpowiedź Antonia pobiegła w stronę swojej hacjendy.
-Ale Lusesito...! - krzyknął Antonio, lecz ona nie usłyszała tych słów. Biegła do swojej hacjendy, nieświadoma tego, że policja już szykuje tam na nią zasadzkę....
cdn.

sobota, 18 lutego 2012

Odcinek 8


W poprzednim odcinku: Manuel został zamordowany, ale chyba jednak żyje...

-Manuelu?! Ty żyjesz!!! Ale...jak to?! -powtórzyła Lusesita.
Młodzieniec, który wyglądał dosłownie jak Manuel, patrzył na Lusesitę zdziwionym wzrokiem. Ona patrzyła na niego tak samo. Tak więc patrzyli sobie oboje. Serce Lusesity biło coraz mocniej. Zaczęło się w nim odradzać to samo uczucie, które już tak zaczynało blednąć po śmierci Manuela.
-Przepraszam...czy my się znamy? Chyba mnie z kimś mylisz...-powiedział młodzieniec wpatrując się w Lusesitę gorącym wzrokiem.
-Manuelu...jak to nie poznajesz mnie? To ja Lusesita, bracie...
-Ale ja nie nazywam się Manuel...jestem Antonio - powiedział młodzieniec patrząc na Lusesitę coraz bardziej płomiennym, ognistym wzrokiem. Lusesita upajała się widokiem Antonia -"Manuela". Opowiedziała młodzieńcowi całą historie, aż do momentu tragicznego zabójstwa. "To musi być Manuel, albo stracił pamięć, albo po prostu mnie zlewa" -pomyślała Lusesita. "Jaka fajna foczka" -pomyślał Antonio. Popatrzył prosto w jej oczy i powiedział:
-Już wiem dlaczego mnie pomyliłaś z nim...widzisz Lusesito...jestem zaginionym bratem bliźniakiem Manuela....
-Jak to?! Ale...-nie dowierzała Lusesita, tak naprawdę nie chciała w to wierzyć, bo ponownie odzyskała swojego amiga, a jeżeli jest to brat Manuela, to jest to także jej brat...
-Manuel i ja byliśmy bardzo zżyci jako dzieci, ale pewnego dnia zostałem porwany...i wywieziony daleko stąd...a dziś powróciłem aby odszukać moja prawdziwą rodzinę...-powiedział Antonio.
-Ale w takim razie...jeśli ojciec Manuela jest moim ojcem...to znaczy...że...że jestem twoją siostrą...-powiedziała Lusesita, z trudem powstrzymując łzy...czuła że jej serce pęka...Znowu go utraciła, swojego amiga...
-Niezupełnie Lusesito...bo widzisz jestem bratem bliźniakiem Manuela, jego mama jest moja mamą,..ale nie mamy wspólnego ojca...nasza matka miała kiedyś romans z kierowcą dyliżansu, i on jest moim prawdziwym ojcem...tak więc, twój ojciec nie jest moim ojcem, a moja matka nie jest twoja matką...nie jesteśmy w żaden sposób spokrewnieni, Lusesito.... - wyszeptał, a na jego wysmukłej twarzy pojawił się bezpruderyjny uśmiech.....
cdn.

środa, 15 lutego 2012

Odcinek 7

W poprzednim odcinku: Lusesita dowiedziała się, że jest siostrą Manuela...

Lusesita doznała ciężkiego szoku. Nogi się pod nią ugięły. Ręce zaczęły drżeć...
"On moim bratem...Nie...to nie może być..."-pomyślała Lusesita.
I nagle do pokoju wkroczył Manuel.
-Wszystko słyszałem! To nie może być prawda! Chcecie nas rozłączyć! Ale ja nie pozwolę!!! -krzyknął Manuel, po czym wybiegł z hacjendy. Biegł ile sił w nogach, wciąż przed siebie. Biegł i biegł. Lusesita wybiegła za nim, zupełnie nierozumiejąc gdzie i po co on biegnie:
-Manuelu!!! Wracaj!!! Manuelu!!! Bracie!!!- krzyczała.
I nagle słychać było dwa strzały. Manuel upadł. Lusesita podbiegła do niego, cała drżąc. Chwyciła go w swoje ramiona. Manuel był ranny.
-Manuelu...kochany...nie umieraj...
-Ach Lusesito...- wyszeptał Manuel, po czym nie wydusił już z siebie żadnego słowa...

Umarł w jej ramionach....
Lusesita bardzo rozpaczała po śmierci Manuela. Jej serce opanował głęboki, nie dający się opisać żal...Smutek zakłębił się w jej głowie na dobre. Nie mogła się z tym pogodzić. Kto mógł go zabić? Z jakiego powodu?
Minęło niecałe pół roku. Lusesita nie pracowała już u państwa Gonzalesów. To byłoby dla niej zbyt ciężkie przeżycie. Dom pełen wspomnień, pełen jego, pełen ich miłości...nawet Don Angelo czytający przed kominkiem swoją gazetę przypominał jej Manuela (a należy tu zaznaczyć iż nie był on tak przystojny i umięśniony jak Manuel).

Pewnej upalnej nocy Lusesita wybrała się nad jezioro, tam gdzie pierwszy raz pocałował ją Manuel. Noc była gwieździsta. Wokoło unosił się zapach cykorii. Dookoła rozwijały się tulipany w tulejkach. I w ogóle, strasznie romantycznie było. Lusesita szła brzegiem jeziora wspominając wszystkie chwile spędzone z Manuelem. Tak bardzo jej go było brak.
"Ach...tak bardzo jest mi go brak...."-myślała Lusesita.-„...co by było gdyby on tu był....”
I w tym momencie Lusesita zobaczyła ponętna sylwetkę - mężczyzny, idącego w jej stronę.
"Zapewne ktoś wybrał się na spacer, podejdę, przywitam się"- pomyślała Lusesita. I tak tez zrobiła. Podeszła i zagadała do nieznajomego który był obrócony tyłem do niej:
-Dobry wieczór! Ładną noc dzisiaj mamy...
Nieznajomy odwrócił się w jej stronę. Serce Lusesity zaczęło bić szybciej.
-Ty...ale...ale...jak to?...Ty żyjesz???!!! Manuelu.....!!!
cdn

niedziela, 12 lutego 2012

Odcinek 6

W poprzednim odcinku: Manuel i Lusesita postanawiają się pobrać...

Manuel długo myślał o swojej decyzji. Zastanawiał się jak ma powiedzieć Andrei, że zrywa zaręczyny. Wiedział, że czynem tym zrani ją bardzo dogłębnie. Wkrótce Andrea wyjechała za granicę na kilka dni. Korzystając z tej dogodnej okazji Manuel, postanowił ogłosić swojej rodzinie, że pragnie ożenić się z Lusesitą.
Gdy nadszedł wieczór kolacji na której miał to zrobić, cała jego rodzina wraz z Don Angelo zjawiła się w salonie.
-Czy to dobry pomysł - mówić im o tym teraz? -zapytała Lusesita, gdy wchodziła z Manuelem do salonu, w którym czekała na nich cała jego rodzina.
-Teraz albo nigdy, kochanie! -powiedział Manuel.
Weszli więc do salonu. Wszystkie oczy zwróciły się w ich kierunku. Serce Lusesity zaczęło bić coraz mocniej. Nogi zaczęły się pod nią trząść.
-Yyy..Korzystając z okazji, że jesteście tu wszyscy chciałem coś ogłosić...znaczy...yyy....-zaczął Manuel.
-Mam nadzieje że to coś ważnego! -powiedziała matka Manuela, Donia Carmelita Lukresyja.
-Nie rozumiem, po co zebrałeś nas tu wszystkich Manuelu...-rzekł ojciec Manuela, Don Gabryjel -znany wytwórca dziubdziołków do sznurówek.
-Bo...yyy...ja...chciałem...yyy...powiedzieć...Żenię się z Lusesitą!!! -wykrzyczał wreszcie Manuel.
-Ale jak to?! Z tą SŁUŻĄCĄ?! Nie zgadzam się! Po moim trupie!! Czyś Ty oczadział?! -krzyczała Donia Carmalita jak oszalała i udała się do swej sypialni, nie czekając na słowa wyjaśnienia.
-Lusesito...chciałbym z Tobą porozmawiać w cztery oczy! To ważne! -powiedział Don Gabryjel. Lusesita zgodziła się pokornie i udała się wraz z ojcem Manuela do jego gabinetu.
-Lusesito...nie możesz wyjść za Manuela...-powiedział Don Gabryjel po krótkim milczeniu. W oczach Lusesity pojawiły się łzy.
- A to niby czemu? Przecież to że jestem biedna nie znaczy że...
-Nie o to chodzi...nie możesz za niego wyjść bo....Widzisz, mój stryjeczny brat od strony babki ojca ciotki mojego szwagra był ojcem kuzynki wujka dziadka mojego teścia który z kolei był kuzynem siostry babci ciotki od strony matki. I miał on romans z siostrą wujka ciotki stryjecznego brata babki ojca mojego dziadka, która z kolei była kuzynką brata dziadka mojego kuzyna od strony ojca. A potem zaręczył się i ożenił z ciotką brata stryjka babki wujka mojego kuzyna od strony ojca....a jak ona umarła to miał romans z kuzynką siostry wujka mojego stryjecznego brata od strony matki kuzyna, który z kolei był bratem szwagra męża ciotki mojej babki od strony matki i widzisz Lusesito z tego wynika...że jesteś...siostrą Manuela...
cdn.

czwartek, 9 lutego 2012

Odcinek 5

W poprzednim odcinku: Manuel wyznał miłość Lusesicie.

Lusesita długo nie mogła uwierzyć w to co powiedział jej Manuel.
"Czy on naprawdę mnie kocha? Przecież ma narzeczoną!"- myślała Lusesita.- "Czy mówił prawdę? Czy jego słowa nie są tylko pustymi słowami?". Tyle zapytań kłębiło się w głowie Lusesity. Nie chciała się przyznać sama przed sobą, że ona także kochała Manuela. Pierwszy raz czuła coś takiego. Ale czy jednak to uczucie można nazwać prawdziwą miłością? Czy nie jest to tylko niewinne zauroczenie? Lusesita codziennie śniła o Manuelu. Pojawiał się on w jej snach jako książę na białym rumaku, a czasem także jako grzyb i pucybut. Lusesita chciała myśleć, że to co powiedział Manuel jest prawdą. Bała się jednak że to może być to tylko sen, bajka, jedna nic nieznacząca chwila...moment...Poza tym Lusesita i Manuel pochodzili z zupełnie innych światów - on bogaty, ona biedna. A jeszcze na dodatek Andrea. Co będzie z nią? Przecież ona jest zaręczona z Manuelem.
"Głupia lafirynda!" - myślała Lusesita - "A może Manuel zechce wymienić jednak Andreę na mnie i będziemy razem...ach..."
Manuel również przechodził dziwne przemiany wewnętrzne. Ustosunkował się już do myśli, że chciałby być z Lusesitą i tylko z nią. Marzył o niej, śnił o niej i w ogóle dużo rzeczy robił o niej..czuł tzw. motylki w brzuchu na jej widok.
Pewnego dnia Manuel poszedł samotnie nad jezioro, ponieważ chciał odtworzyć sobie w myśli ostatnie chwile spędzone z Lusesitą. Po drodze zobaczył, że Don Angelo wrócił znów na swój fotel przy kominku, aby dalej czytać gazetę. Natomiast nad jeziorem Manuel spostrzegł Lusesitę. .Ona przestraszyła się na jego widok.
-Lusesito!!! Ja tak dłużej nie mogę! Nie wiem co z nami będzie...czy ty mnie kochasz? -powiedział Manuel po chwili milczenia.
-Ach...Manuelu....-odpowiedziała Lusesita
-Lusesito....kochana....no kochasz mnie? Jeśli tak to będziemy razem, a jeśli jednak mnie odrzucisz wiedz że zranisz moje serce tak dogłębnie, tak okrutnie!
-Manuelu...kocham Cię bardzo...najbardziej na świecie...chciałabym być zawsze z Tobą...gotować ci burito na śniadanie, prać twoje brudne skarpetki, sprzątać całą twoją hacjendę tylko dla Ciebie....
-Oh...Lusesito...jeszcze nikt tak pięknie nie wyznał mi miłości jak ty! Chociaż chodziłem już z Luz Marią, Palomą, Huanitą,Klarisą, Gabryjelą, Milagros,Teresą, Maritą, Anheliką, Dolores, Luisą, Wiktorią, Bianką, Andreą no i z jej matką, siostrą, ciotką, babką, kuzynką, siostrzenicą a także z jej bratem  Luisem Fernando (ale to już inna historia)...ach Lusesito - już na zawsze będziemy razem!
-A co będzie z Andreą, Manuelu?
-Jutro na kolacji.. zerwę zaręczyny z Andreą i powiem mojej rodzinie, że ożenię się z tobą....
cdn.

wtorek, 7 lutego 2012

Odcinek 4

W poprzednim odcinku: Lusesita poznała narzeczoną Manuela

Lusesita bardzo lubiła swoją nową pracę. Wszyscy byli dla niej bardzo mili. Zaprzyjaźniła się z Karmelitem, który po pewnym czasie, stał się powiernikiem wszelkich jej sekretów. Nareszcie zarabiała pieniądze, które pomagały nie tylko jej, ale także całej licznej rodzinie. Poza tym Lusesita była bliżej swego wyśnionego, wymarzonego amigo - Manuela. On również czuł zadowolenie z obecności Lusesity. Wzbudzała ona w nim falę dzikiej euforii, której nie mógł w sobie opanować. Jedyną przeszkodą na drodze do ich szczęścia była Andrea. To ona, zawsze przeszkadzała w ich rozmowach. Nie odchodziła od Manuela, nawet na krok.
W pewien  letni, gorący wieczór Manuel postanowił pójść samotnie na spacer. Noc była piękna. Księżyc świecił promieniście na bezchmurnym niebie. Wokół niego roztaczały się ogromne konstelacje gwiazd, połyskujących i mrugających co chwilę. Manuel postanowił iść nad jezioro.
"Jaka piękna noc" -pomyślał Manuel. W pewnej chwili usłyszał szelest i w tym samym momencie dostrzegł, że to Don Angelo przechadza się brzegiem jeziora, po czym znika w gęstwinie topoli rosnących opodal. Manuel postanowił, więc nadal nieprzerwanie kontemplować nad pięknem otaczającej go przyrody w samotności. Po chwili jednak odwrócił się i spostrzegł w oddali Lusesitę, podążającą  także w stronę owego jeziora.
-Witaj Lusesito! - krzyknął Manuel. Lusesita dostrzegła go i odpowiedziała:
-O! Manuel...nie wiedziałam ze Ty tu...
-Lusesito! Chciałbym o czymś z Tobą porozmawiać...
W jednej chwili serce Lusesity zaczęło bić coraz szybciej.
-Pamiętasz może nasze pierwsze spotkanie...Wtedy...zgubiłaś beret...taki różowy...i ja go znalazłem...- wyszeptał Manuel, nie spuszczając z niej swojego gorącego, latynoskiego wzroku.
-Och..masz mój beret!!! A ja tak się o niego martwiłam...
-Tak, mam go, i uważam, że jest przepiękny! Zresztą tak jak...Ty, Lusesito!!! - powiedział Manuel dotykając delikatnie jej ręki.
-Och, Manuelu...a oddasz mi go? - zapytała Lusesita, a na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec.
-Tak Lusesito! Oddam...dla Ciebie oddałbym wszystko, oddałbym nawet całe swoje życie!
Manuel dotknął delikatnie twarzy Lusesity. Zbliżył swoje usta do jej ust. Ona odwzajemniła to gorącym pocałunkiem. Serce biło jej jak oszalałe. Nagle, odsunęła się jednak od niego i krzyknęła:
-Manuelu!!! Nie możemy! Ty masz narzeczoną!!!
-Lusesito!!! Ale...ale ja Cię kocham!!!
Lecz nie zdążył, bo Lusesita uciekła w blasku pełni księżyca...
cdn

niedziela, 5 lutego 2012

Odcinek 3


W poprzednim odcinku: Lusesita znalazła amigo, który miał jej beret...

Młodzieniec, który właśnie wkroczył do hacjendy był młody, przystojny i nadzwyczaj gibki. Miał ciemne  włosy oraz błękitne niczym morze, oczy. Jego ponętny wzrok oczarował Lusesitę.
-Dzień dobry paniczu! - powiedział kamerdyner, lecz chłopak, chyba nie dosłyszał. Stał z otwartymi ze zdziwienia ustami i patrzył na Lusesitę namiętnym i gorącym, latynoskim wzrokiem. Dopiero po chwili odezwał się:
-Witaj Karmelito! Chyba mamy gościa...
-O tak! To nasza nowa sprzątaczka, paniczu...
-Lusesita Maria Huanita Rodriges dela Rejes - powiedziała pospiesznie Lusesita.
- Manuel Louis Fernando Esteban Rodrigo Gonzales! - odpowiedział Manuel jeszcze bardziej pospiesznie i delikatnie dotknął ręki Lusesity. Ona odwzajemniła jego uścisk równie nieśmiałym dotykiem. Patrzył na nią ogniście, a ona popatrzyła w te jego gorące oczy. Nie spuszczali z siebie wzroku. On upajał się jej widokiem równie zachłannie, co i namiętnie. Dla niej cały świat przestał istnieć. Liczyła się tylko ta jedna chwila, ten moment, to jedno spojrzenie w oczy, ten jeden uścisk dłoni. Dotyk, który był zarazem delikatny, ale na tyle mocny by odcisnąć bezgraniczne piętno na ich odwiecznych marzeniach. Tak gorący, że nie sposób tego opisać. Tak ognisty, a zarazem bezpruderyjnie szalony. Jego oczy zaczęły błądzić po jej wysmukłej sylwetce, po jej namiętnych czerwonych ustach i niewinnych śnieżnobiałych policzkach. Ona zaś patrzyła na jego wspaniałe, muskularne ciało, a wkrótce udało jej się zagłębić w morzu jego przecudnych i niezwykłych oczu. Serce Lusesity zaczęło bić coraz mocniej. Manuel chciał coś powiedzieć, lecz nie był w stanie wydusić z siebie słowa.
Nagle w jednym momencie ich cudowne doznania przerwał trzask zamykających się drzwi frontowych. Do hacjendy wszedł Don Angelo, a za nim młoda i pewna siebie kobieta. Don Angelo nic nie mówiąc, usiadł przy kominku, na wielkim czerwonym fotelu i zaczął czytać gazetę, natomiast niewiasta podeszła do Manuela i objęła go w pół. On najwidoczniej speszył się ponieważ spuścił wzrok i po chwili powiedział:
-Lusesito, a to Andrea Anchelika Gloryja Guadalupe dela Carlo...moja narzeczona...
cdn.

czwartek, 2 lutego 2012

Odcinek 2


W poprzednim odcinku: Lusesita zgubiła beret...

Lusesita dotarła do swojej hacjendy - a tam czekały już na nią ziemniaki do obierania. Pospiesznie zabrała się do pracy. Po ugotowaniu burito dla rodziny, zajrzała do siateczki z Biedronka's, aby wziąć nowo wydziergany beret i wyczochrać go, przed oddaniem w ręce mamy. Wtedy też spostrzegła, iż siateczka jest pusta! Lusesicie zrobiło się bardzo przykro.
"Ale mi przykro!" - pomyślała Lusesita- "Zgubiłam beret! I co teraz będzie?!"
Mijały dni i tygodnie, a Lusesita nadal nie odnalazła swojej zguby. Była bardzo smutna -  w końcu pracowała nad nim przez ostatnie miesiące! Do jego wydziergania użyła bardzo drogiej, różowej włóczki, a na samym jego czubku zrobiła specjalną, małą antenkę - dla nadania beretowi wystrzałowego, oryginalnego kształtu. Chciała bowiem, aby mama miała wyjątkowy beret, taki o jakim śnią wszystkie mieszkanki Saint Pueblo! Lusesita nie wiedziała co ma zrobić. Jej marzeniem, było sprawić mamie przyjemność, ale zarazem nie miała już pieniędzy na nową, piękną, różową włóczkę. 
Postanowiła zwrócić się o pomoc do Don Rydzykasa - był on bowiem bardzo poczciwym człowiekiem, który zawsze umiał dobrze doradzić. Don Rydzykas, jako iż wiedział dokładnie, kto daje najwięcej pesos na składkę co tydzień, poprosił najbogatszego mieszkańca Saint Pueblo, aby zatrudnił Lusesitę. Jako, że nie posiadała ona za wiele zdolności - a nawet można by rzec, że oprócz dziergania beretów nic jej nie wychodziło - Don Rydzykas zaproponował  jej posadę służącej w pewnej hacjendzie. Było to ranczo znanego na całym świecie, bogatego producenta dziubdziołków do sznurówek. Lusesita bardzo ucieszyła się z tej propozycji i już następnego dnia  poszła do swojej nowej pracy. 
Hacjenda w której miała sprzątać była ogromna i bardzo piękna. Lusesita zapukała cichutko do drzwi wejściowych. Otworzył jej mężczyzna w podeszłym wieku, ubrany we frak- zapewne kamerdyner. Lusesita weszła do środka. Ogrom i przepych panujący wewnątrz, wywołał u niej piorunujące wrażenie. Na ścianach pokrytych złotym brokatem, wisiały niezliczone poroża buhajów rozpłodowych, na komodzie stały figurki brata Pita - popularnego mnicha buddyjskiego-wykonane z chińskiej porcelany, ale i tak największą uwagę przykuwały obrazy słynnych malarzy, takich jak Paint, CorelDraw czy też Rysio z "Klanu". Lusesita wraz z kamerdynerem spacerowała po hacjendzie i zapoznawała się z każdym kątem, w którym przyjdzie jej teraz sprzątać. Nie mogła ona uwierzyć, że ktoś może mieć tak piękny dom.
-Ale tu wszystko takie piękne! -powiedziała Lusesita.
Nagle usłyszała stukot nadjeżdżającego pod hacjendę dyliżansu.
-O! To zapewne syn pana domu - Manuel Louis Fernando Esteban Rodrigo Gonzales! -powiedział kamerdyner.
 I w tym samym momencie drzwi frontowe otworzyły się, a w nich, stanął młody, przystojny i gibki mężczyzna.
"Boshe!" -pomyślała Lusesita- "O Dżizus! To ON!!!"
cdn.

wtorek, 31 stycznia 2012

Odcinek 1


Za górami, za lasami, w odległym maleńkim miasteczku zwanym Saint Pueblo, w pewnej hacjendzie na skraju lasu, mieszkała młoda, nawet niebrzydka, ale za to całkiem uboga dziewczyna - Lusesita Maria Huanita Rodriges dela Rejes. Jej życie upływało spokojnie oraz błogo. Codziennie pomagała rodzicom w uprawie roli a także zajmowała się swoim licznym rodzeństwem, miała ona bowiem 9 braci i 8 sióstr, a także jednego kota.
Kiedy Lusesita wstawała rano, zawsze patrzyła w okno odsłaniające przed nią wszelkie uroki Saint Pueblo. Wsłuchując się w stukot kół odjeżdżających dyliżansów Lusesita marzyła o cudownej miłości - o wielkim ranczo i bogatym amigo!
Pewnego dnia Lusesita jak co dzień szła na spotkanie Kółka Przyjaciół Radia Mam-ryja, gdzie wraz z przyjaciółkami dziergała na drutach berety. Jak zawsze i tym razem Lusesita wdała się w rozmowę z przełożonym całego kółka - Don Rydzykasem - na temat znaczącej roli rozwoju medycyny naturalnej na przemiany zachodzące w rolnictwie oraz o wpływie becikowego na kształtowanie się infrastruktury państwowej.
Po skończonym spotkaniu KPRM, Lusesita zapakowała w siateczkę prosto z Biedronka's nowy beret, który właśnie skończyła dziergać dla mamy i ruszyła w powrotną drogę do swojej hacjendy. Szła wolnym krokiem jak zwykle i podziwiała romantyczne widoki roztaczające się nad ulicami Saint Pueblo...
Nagle Lusesita przypomniała sobie, że obiecała pomóc tacie podczas skrobania ziemniaków na burito dla rodzeństwa, przyspieszyła więc kroku i wtem, napotkała na swej drodze przeszkodę - nierówną płytę chodnikową, której nie zdążono wymienić jeszcze przed Euro 2012! Potknęła się i wpadła wprost na pewnego młodego amiga, a z siateczki niespodziewanie wypadł jej beret. Amigo pomógł jej wstać. Lusesita popatrzyła w jego oczy.
"O Boshe! Dżizus! To on....mój amigo!!!"- pomyślała Lusesita. Amigo podniósł beret:
-Piękny beret! - powiedział młodzieniec. Lusesita patrzyła wciąż w jego oczy. Kryła się w nich taka tajemnicza dzikość i już trochę mniej tajemnicza namiętność. Po chwili jednak przypomniała sobie, że miała iść do domu skrobać ziemniaki. W jednej chwili zerwała się i pobiegła w stronę hacjendy.
-Ej zaczekaj.....a beret? Zapomniałaś...beretu...
Lecz nie zdążył bo Lusesita znikła w gęstwinie przejeżdżających dyliżansów...
cdn.