czwartek, 29 marca 2012

Odcinek 17


W poprzednim odcinku: Lusesita została porwana....

-To Ty za tym wszystkim stoisz? Ty?! Tato?! - powiedziała zszokowana Lusesita.
-Tak, Lusesito..czemu Cię to niby dziwi? Przecież to jest mój brat bliźniak, zawsze pracujemy razem! -zaśmiał się złośliwie Don Gabryjel.
-Ale jak możesz, tato...-zapłakała Lusesita- czemu wy to właściwie robicie?
-Jak to czemu? Chcemy zawładnąć światem...przecież to logiczne! Od zawsze o tym marzyliśmy! -powiedział Don Rydzykas.
-A teraz nasze marzenie się urzeczywistni! -zaśmiał się Don Gabryjel.
-Tak! Nareszcie! Hahahahaha ! - odpowiedział mu Don Rydzykas.
Rzeczywiście Don Rydzykas i Don Gabryjel już jako dzieci marzyli aby zawładnąć światem. Ich ojciec od najmłodszych lat wpajał w nich tę genialną myśl. Wszystko zaczęło się pewnego wiosennego dnia kiedy to mały Don Rydzykas wrócił do domu ze szkoły, w której dzieci śmiały się z jego dziwnego zamiłowania do dzierganych z moheru beretów. Opowiedział o wszystkim swojemu ojcu, a ten zaś stwierdził, iż nie należy tym się zbytnio przejmować. "Musisz po prostu zawładnąć światem! Wtedy nikt nie będzie się z Ciebie już nigdy śmiał" - powiedział. A słowa te Don Rydzykas zapamiętał na całe życie. Nie chciał on jednak zawładnąć światem samodzielnie, miał bowiem jeszcze dwóch braci. Jeden był trochę przygłupawy dlatego do tego planu zupełnie się nie nadawał. Don Rydzykas postanowił zatem zdradzić swój pomysł drugiemu ze swoich braci - Donowi Gabryjelowi - a ten ochoczo się zgodził i tak obaj zaczęli zawładać światem. Do tej pory szło im to znakomicie...
 -Ale tato...jak możesz! -wciąż płakała Lusesita.
-Lusesito...masz dwa wyjścia albo będziesz z nami zawładać światem zgodnie z tradycją rodzinną albo przerobimy cię na gumę truskawkową! Wybieraj!
-Nigdy nie będę z wami współpracować! Wole zostać gumą! -krzyczała Lusesita.
-Tak więc sama wybrałaś.... -powiedział Don Rydzykas.
Don Gabryjel włączył maszynę do robienia gum truskawkowych, po czym umieścił krzesło ze związaną Lusesitą na taśmie prowadzącej do wielkiego pieca. Lusesita była coraz bliżej swojej zguby...taśma obracała się coraz szybciej i szybciej...tylko centymetry dzieliły już Lusesitę od losu gumy truskawkowej! Aż nagle przy drzwiach wejściowych coś zaszmerało! Ktoś wszedł do fabryki...
-Ktoś tu jest! -krzyknął Don Gabryjel, wyciągając z kieszeni pistolet.
I wtedy oczom wszystkim ukazał się on...
cdn.

piątek, 23 marca 2012

Odcinek 16

W poprzednim odcinku: Wszyscy podejrzewają, że Lusesita jest wspólniczką Zbuntowanej Żylety....

-Chyba nie twierdzisz, że Lusesita jest wspólniczką Don Rydzykasa?- zapytał zdziwiony i zszokowany Antonio.
-Tak właśnie twierdzę! Niby z jakiego innego powodu pomagała mu w dzierganiu beretów i innych jego zdradzieckich pomysłach? I niby czemu tak nagle znikła! To musi być ona! Wiem, że ciężko jest Ci się z tym pogodzić Antonio...rozumiem Cię...ale to zła kobieta była!
Rzeczywiście Antonio nie mógł w to uwierzyć. Był bardzo zagubiony. Jego ukochana Lusesita miała być Finezyjnym Dziubkiem?! Miała być pomocnikiem mordercy?! Nie mógł w to uwierzyć! Przecież kochał ją najbardziej na świecie, uważał, że jest najcudowniejszą osobą i w ogóle strasznie fajna według niego była, a tu co?! Takie zdziwienie! Szok! "Jak ona mogła mi to zrobić"- pomyślał Antonio z żalem w sercu. "Różowo! Pomaluje sufit w pokoju na różowo"- pomyślał ni w pięć ni w dziesięć Huan.
Tymczasem w pewnej odległej krainie zwanej Rzepiennik Strzyżewski, w starej opuszczonej twierdzy znanej producentki gum truskawkowych Żanety D., córki Alberta Drzyżdżyka znajdował się Don Rydzykas i jak podejrzewacie nie był on tam sam! Obok niego siedziała Lusesita...przywiązana do krzesła!
-Czemu mnie tu więzisz? Czemu mnie porwałeś! Jak możesz!- krzyczała Lusesita.
-Ach głupiutka Lusesito...teraz wszyscy myślą, że zniknęłaś ze mną bo jesteś moją wspólniczką!!! 
-Ale nie jestem i prawda szybko wyjdzie na jaw! Zobaczysz! Pożałujesz tego!
-Akurat! Nikt się o tym nie dowie...Po prostu Lusesito masz prze....przed sobą same problemy!
W tym momencie drzwi wejściowe fabryki otworzyły się i wszedł nimi tajemniczy gość. Lusesita nie widziała twarzy ponieważ stanął w miejscu, w którym cień przysłaniał jego oblicze. Był to wysoki barczysty mężczyzna, ubrany w czarny długi płaszcz i różowy golf. Lusesita przypomniała sobie że już gdzieś widziała ten golf...
-O już jesteś Finezyjny Dziubku! Nareszcie! No to możemy zaczynać...- powiedział Don Rydzykas z szyderczym uśmiechem.
-Spoko, załatwione! Wszyscy myślą, że Lusesita jest Twoim pomocnikiem! Nikt nie powiąże mnie z tą sprawą! Hahahaha! jeszcze tylko musimy nadać orędzie przez nadajnik uniewinniające Ciebie i po wszystkim! Będziemy mogli spokojnie zawładnąć całym światem! A Ty Lusesito powinnaś być dumna - zaraz przerobimy Cię na gumę truskawkową...i skończy się ta cała bajka....a Ty razem z nią! Hahahahaha! -powiedział Finezyjny Dziubek przysuwając się coraz bliżej w stronę Lusesity. A ona w końcu ujrzała jego twarz....TĄ twarz...jej serce zaczęło bić szybciej...
-O Boshe! Ty?! Przecież...ale jak to?! to Ty za tym wszystkim stoisz?! Ty?!
cdn.

środa, 21 marca 2012

Odcinek 15

W poprzednim odcinku: Don Rydzykas jest "Zbuntowaną Żyletą"....

-Prawda?! Zbuntowana Żyleto?- powtórzyła Andrea.
-Co?! Don Rydzykas?! -wykrzyczał Antonio.
-Co?! Don Rydzykas?! -powiedział Don Gabryjel.
-Co?! O kogo chodzi? -wypalił ni w pięć ni w dziesięć Huan.
Wszyscy zebrani nie mogli uwierzyć w tą dość zaskakującą wiadomość. Odwrócili się aby zobaczyć czy sam zainteresowany potwierdzi to zeznanie. Lecz Don Rydzykasa nie było już między nimi.....zniknął...rozpłynął się w powietrzu.....ale cóż to? Oprócz niego w towarzystwie nie było jeszcze jednaj osoby....
-Lusesita?! A gdzie jest Lusesita?! - wykrzyczał Antonio.
-Lusesita?! A kto to jest Lusesita?! -wypalił ni w pięć ni w dziesięć Huan.
Rzeczywiście tą brakującą osobą była Lusesita. Wszyscy bardzo martwili się jej zniknięciem. "Ach gdzie jest moja kochana córeczka?"- pomyślał Don Gabryjel. "Ach gdzie jest moja kochana Lusesita"- myślał Antonio. "Różowo!!! Pomaluje se sufit na różowo!!"- pomyślał ni w pięć ni w dziesięć Huan.
Zaczęły się poszukiwania. Co się stało z Lusesitą?! Gdzie ona tak nagle znikła? Czemu jej nie ma? A gdzie jest Don Rydzykas - a raczej gdzie jest Zbuntowana Żyleta.
Jedyną osobą której nie poruszyło tajemnicze zniknięcie Lusesity była Andrea:
-Oj moi drodzy...ale wy naiwni jesteście...-powiedziała po chwili namysłu.
-Co masz przez to na myśli? -zapytał Antonio.
-No właśnie! Masz coś? -wypalił ni w pięć ni w dziesięć Huan.
-Nie domyślacie się? To miejsce w którym teraz jesteśmy.....to wcale nie jest plantacja czterolistnych koniczynek....bo to nie są wcale koniczynki tylko...zresztą nieważne! a ja nie jestem Andrea....nazywam się...zresztą nie mogę wam też tego zdradzić bo jestem tajną agentką jeszcze tajniejszej organizacji AGD...od miesięcy jestem na tropie Zbuntowanej Żylety...a Don Rydzykas założył organizację której celem było dzierganie beretów ze specjalnymi nadajnikami - chciał zawładnąć światem! A każdego kto mu się sprzeciwił niszczył - dlatego zabito Manuela, bo on znał prawdę...i wiem jedno Zbuntowana Żyleta nie działa sam....ma wspólnika tzw. Finezyjnego Dziubka, którym jest...a zresztą sami wyciągnijcie wnioski!  Kto pracował dla niego tyle czasu dziergając berety, bronił rydzów na wiosnę, kogo z nami teraz nie ma, a kto uciekł wraz z Don Rydzykasem! No sami chyba już wiecie o kim mowa...
cdn.

piątek, 16 marca 2012

Odcinek 14

W poprzednim odcinku: Antonio nie jest ojcem dziecka Andrei...

-Ojcem dziecka jest...jest...
-Jest... Chuck Norris! - powiedział tajemniczy głos. Wszyscy zebrani odwrócili się w jego stronę. To był Don Rydzykas spacerujący sobie spokojnie po swojej plantacji czterolistnych koniczynek, z koszykiem pomarańczy.
-Ale jak to?! -wyszeptał Antonio.
-Ale jak to?! -wyszeptała Lusesita.
-Ale jak to?! -powiedział ni w pięć ni w dziesięć Huan.
-Dżizas! No tak to!!!- wykrzyczała zdenerwowana Andrea.
-Antonio, już dawno chciałem Ci o tym powiedzieć, ale bałem się reakcji Andrei! Teraz prawda wyszła na jaw...nareszcie możecie być z Lusesitą szczęśliwi... razem! -powiedział Don Gabryjel.
-Tak...a Andrea już wam w tym nie przeszkodzi! - dodał Don Rydzykas z szyderczym uśmiechem.
Na twarzy Antonia pojawił się wyraz ulgi. Cieszył się niezmiernie, że już nie musi być z Andreą, bo jego jedyną miłością była Lusesita! Jednak z drugiej strony zawsze marzył o dziecku. I gdy już jego marzenie miało się ziścić, okazało się że to nie jego bambino lecz potomek samego wielkiego Chucka Norrisa! Uśmiech pojawił się także na twarzy Lusesity. Wiedziała, że teraz ona i Antonio mogą być razem...na zawsze! Jednak tu znowu pojawiał się problem - co zrobić z Huanem? Lusesita bardzo lubiła Huana, był on jej najlepszym przyjacielem. Ostoją w trudnych chwilach. "E, nie opyla się teraz o tym myśleć!"- pomyślała Lusesita, upajając się ponurą twarzą Andrei, która nie była zadowolona z tego, że prawda wyszła na jaw...
-Musiałeś znowu mi to zrobić?! Musiałeś?! Jak mogłeś....tato!!!- krzyczała Andrea do Don Rydzykasa.
-Tato?!- powiedział Antonio.
-Tato?!- powiedziała Lusesita.
-Tato?!- wypalił ni w pięć ni w dziesięć Huan.
-To wy nie wiedzieliście, że Don Rydzykas jest ojcem Andrei? I jest on także moim bratem bliźniakiem...a twoim wujkiem Lusesito! -powiedział Don Gabryjel.
-Tak! I chyba jeszcze nie wszystko o nim wiecie! Don Rydzykas to bardzo tajemniczy człowiek i skrywa przed nami jeszcze wiele tajemnic! Prawda tato? - powiedziała Andrea- a może powinnam powiedzieć.... "Zbuntowana Żyleto"?

cdn.

niedziela, 11 marca 2012

Odcinek 13


W poprzednim odcinku: Huan poprosił Lusesitę o rękę.....

-Ach...Huan! Nie wiem co powiedzieć- i Lusesita rzeczywiście nie wiedziała co powiedzieć. Bardzo lubiła Huana, ale czy to była miłość? Czy miłością można nazwać to, że jesteś tylko z kimś bo nie możesz być z kimś innym? Tak było w przypadku Lusesity! Czuła wielką pustkę po stracie Manuela, a następnie Antonia. Czuła się taka samotna. Wiedziała, że z Antoniem nie może być, a tak go kochała... Huan również był bliski sercu Lusesity, ale jednak nie tak bardzo jak Antonio! Dla Antonia Lusesita mogłaby porzucić cały świat a dla Huana? Tego to już nawet sama Lusesita nie wiedziała. "Hm...co zrobić? Nie chce zostać starą panną! Na Antonia też nie opyla się czekać bo ma dziecko z tą lafiryndą. A tak to przynajmniej będę miała komu berety dziergać" -pomyślała Lusesita.
-Huanie...dobrze mogę zostać twoją żoną! -powiedziała w końcu.
-Och...Lusesito nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę! Tak Cię kocham bździągwo Ty moja kochana! -wykrzyczał uradowany Huan ni w pięć ni w dziesięć.
Lusesita i Huan tworzyli bardzo ładną parę, okres ich narzeczeństwa upływał bardzo spokojnie z lekką nutką euforii. Przygotowania do ślubu już się zaczęły.
Pewnego dnia Lusesita wraz z Huanem spacerując sobie po plantacjach czterolistnych koniczynek, jak się okazało należących do Don Rydzykasa, spotkali....Antonia z Andreą.
-Witaj Lusesito!- powiedział Antonio zmieszany.
-Witaj Antonio!- powiedziała Lusesita patrząc prosto w jego oczy.
-Spacerujesz sobie? -zapytał Antonio chcą ponownie usłyszeć cudowny głos Lusesity.
-No tak jakoś... -Lusesita popatrzyła na Andreę, w jej oczach widać  było dumę i nienawiść- spaceruje z.... narzeczonym!- dokończyła.
-Z.....narzeczonym?!- powtórzył nie dowierzając Antonio. Jego serce zostało rozdarte w jednym momencie. Był zdruzgotany. Jego ukochana Lusesita wychodzi za mąż za innego faceta. Jak ona mogła?!
-To ja jestem ten narzeczony!- powiedział Huan znowu ni w pięć ni w dziesięć.
-Wiem! Przecież widzę!- powiedział Antonio, ze złością w głosie.
Nagle niespodziewanie nie wiadomo skąd pojawił się Don Gabryjel Gonzales(od autora: jakby ktoś nie pamiętał to ojciec Manuela, a także i Lusesity).Andrea bardzo dziwnie się zmieszała.
-Yyy...chodźmy już...Antonio!!! -powiedziała pospiesznie.
-Eee...nie... zostaniemy chwile.. - odrzekł Antonio, chcąc wyjaśnić z Lusesitą sprawę nowego narzeczonego.
-Tak zostańcie! Mam wam coś ważnego do powiedzenia! Coś co zmieni wasze dotychczasowe życie! Musicie wiedzieć, że dziecko które nosi Andrea...nie jest dzieckiem Antonia! Ojcem dziecka jest....
cdn.

środa, 7 marca 2012

Odcinek 12

W poprzednim odcinku: Andrea jest w ciąży z Antoniem....

-Czy to prawda Antonio? Ach...czy prawda to? -wyszeptała Lusesita.
-Ach...Lusesito, chyba prawda...tak się mi wydaje..Ale to było zanim Cię poznałem, Lusesito... -powiedział strapiony Antonio.
-Widzisz lafiryndo! Nie masz czego tutaj szukać! Wynoś się stąd!- krzyczała Andrea złowrogim głosem.
Lusesita wolnym krokiem ze łzami w swoich smutnych oczętach podążyła do swej hacjendy. Wydawało jej się, że świat już dla niej nie ma żadnej wartości. Po raz drugi go straciła...swojego wymarzonego amigo... Minął miesiąc, a Lusesita nie widziała się już więcej z Antoniem. Jej świat legł w gruzach.
Pewnego dnia Lusesita szła, jak zwykle do sklepu po ziemniaki na buritos. Szła i szła...i nagle potknęła się o dziwny przedmiot, upadła, a ziemniaki rozsypały się po piaszczystej dróżce naszego cudownego Saint Pueblo. Lusesita zaczęła je zbierać - bardzo szybko, pospiesznie. Nagle podszedł do niej pewien amigo. Pomógł jej zbierać ziemniaki. Niespodziewanie, ręka młodzieńca spoczęła przypadkiem na ręce Lusesity. Ich oczy spotkały się:
-Czy my się nie znamy? -zapytał młodzieniec.
-Nie wydaje mi się...-odpowiedziała Lusesita, trochę zmieszana jego pytaniem.
-Jestem Huan Diego Arcadio Walerian Morales...
-Lusesita Maria Huanita Rodriges dela Rejes- wyszeptała Lusesita, podając mu rękę.
-Yyy...a może mógłbym Cię zaprosić na jakiś spacer? -zapytał ni w pięć ni w dziesięć Huan (w tym miejscu należy wspomnieć, że Huan bardzo często robił wszystko ni w pięć ni w dziesięć).
A Lusesita niepewnie, ale się zgodziła. Spotkali się następnego dnia. Huan okazał się wyjątkowym dżentelmenem. Obdarował Lusesitę pięknym tulipanem w tulejce. Opowiadał jej o swoim życiu - o tym jak w dzieciństwie uciekał przed żubrem na łące, o tym że często nosi dwie różne skarpetki, że rzadko je pierze, że bardzo lubi wyjadać ziemniaki z burito, że zawsze robi coś ni w pięć ni w dziesięć, a także jeszcze o wielu innych sekretach. Od tego dnia spotykali się prawie codziennie. Lusesita bardzo polubiła Huana, a on polubił ją. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to że Lusesita wciąż myślała o Antoniu... O zapachu jego testosteronu, o delikatnych falach w jego włosach, o tych przecudnych małżowinach usznych....
Pewnego gorącego popołudnia, gdy Lusesita z Huanem przemierzali spokojnymi alejkami plantacje czterolistnych koniczynek, Huan zatrzymał się i powiedział, znowu ni w pięć ni w dziesięć jak to on już miał w zwyczaju:
-Lusesito, ja już tak dłużej nie mogę! Kochana moja, Ty bździągwo... wyjdziesz za mnie?
cdn.

czwartek, 1 marca 2012

Odcinek 11

W poprzednim odcinku: Antonio powiedział Lusesicie, że ją kocha.......

-Antonio...powiedziałeś że mnie kochasz?! Czy ja dobrze usłyszałam?! Czyż moje uszęta dobrze usłyszały? Ach...ach... -powiedziała Lusesita.
-Ach...Lusesito...toż to najprawdziwsza prawda! -wyznał Antonio, przybliżając się coraz bliżej do Lusesity. Słyszał jej przyspieszony oddech, rytmiczne bicie serca. Czuł jej zapach unoszący się dookoła przypominający lekką nutkę cykorii. Antonio zbliżył swoje gorące usta do ust Lusesity. Początkowe delikatne muśnięcie przerodziło się po chwili w namiętny, bezpruderyjny pocałunek. Lusesita czuła że cały świat zaczyna wirować. Czuła że to ON - ten amigo, którego przez tyle lat szukała! Antonio upajał się cudownym zapachem Lusesity, delikatnością jej dłoni, jej ciałem....
Nagle zza krzaków dobiegł ich dziwny szmer.
-To chyba oni! "Zbuntowana Żyleta" i jej pomocnik! Brać ich!!! -krzyczał detektyw Cher Lock-Hole
-Uciekajmy! -krzyknął Antonio. Zaczął się trzymający w napięciu pościg. Antonio i Lusesita biegli ile sił w nogach przez ciemny las. Za nimi podążał detektyw wraz ze swym zausznikiem What Son'em. Uciekinierzy po długim maratonie dobiegli do głównej ulicy, gdzie już nadjeżdżał dyliżans policyjny. 
-Szybko! Do hacjendy Don Rydzykasa! - krzyczała Lusesita i wraz z Antoniem, udając dwie wiewiórki zbierające orzechy na zimę, przebiegli niezauważeni koło policjantów. Biegli długo jako, że Don Rydzykas mieszkał daleko, na wysokiej górze w hacjendzie mającej na dachu dziwne urządzenie podobne do nadajnika. Lusesita i Antonio dobiegli do domu Don Rydzykasa, po czym zapukali głośno do drzwi. Po chwili otworzył im właściciel domu.
-Lusesito...co Ty tu robisz?! -zapytał.
-Ach...Don Rydzykasie.. musisz mi pomóc...oskarżają mnie o zabójstwo, a ja jestem niewinna......błagam pomóż mi...policja mnie ściga...
-Ach Lusesito, jesteś wierną przyjaciółką Kółka Przyjaciół Radia Mam-ryja, dzielnie bronisz rydzów na wiosnę, dziergasz z nami berety, rzucasz co niedziele 2 pesos na składkę, więc jak ja mógłbym Ci odmówić pomocy....Lusesito...
-Ach dziękuje Don Rydzykasie! Wiedziałam, że Ty to jesteś spoko i mi uwierzysz!  -powiedziała Lusesita.
Don Rydzykas jak powiedział tak zrobił. Przez nadajnik umieszczony na dachu swej hacjendy nadał specjalne ogłoszenie uniewinniające Lusesitę. A że Don Rydzykas miał zadziwiające poważanie wśród mieszkańców Saint Pueblo noszących berety dziergane przez Kółko Przyjaciół Radia Mam-ryja, tak też Lusesita mogła bezpiecznie w pełni oczyszczona z zarzutów powrócić do swojego domu.
-Ach Antonio...jak to się wszystko ładnie zakończyło...i teraz już możemy być razem! -powiedziała Lusesita, gdy wracali do hacjendy trzymając się za ręce. Już świtało, a poranek był przepiękny. Zarazem tak romantyczny, jak delikatnie powiewający wiosenną wonią leśnego rykowiska jeleni.
-Ach tak...Lusesito...-wyszeptał Antonio.
Jednak nagle ich spokój został zakłócony. Gdy dotarli do hacjendy, czekała tam na nich....Andrea. Patrzyła szyderczo w stronę Luseity:
-Ty lafiryndo! Co Ty sobie myślisz?! To mój nowy chłopak! Mój narzeczony! Ty...%*&@#! - krzyczała Andrea.
-
%*&@#?! Ty głupia &*@%$, jak Ci *@^#*$ to sobie @^$@&$ do końca życia! - odpowiedziała Lusesita.
-Sama jesteś głupia! Możesz sobie mówić i robić co chcesz! Mi to lata koło buta, bo i tak jednego faktu nie zmienisz! Takiego, że ja jestem w ciąży...z Antoniem! 
cdn.