środa, 7 marca 2012

Odcinek 12

W poprzednim odcinku: Andrea jest w ciąży z Antoniem....

-Czy to prawda Antonio? Ach...czy prawda to? -wyszeptała Lusesita.
-Ach...Lusesito, chyba prawda...tak się mi wydaje..Ale to było zanim Cię poznałem, Lusesito... -powiedział strapiony Antonio.
-Widzisz lafiryndo! Nie masz czego tutaj szukać! Wynoś się stąd!- krzyczała Andrea złowrogim głosem.
Lusesita wolnym krokiem ze łzami w swoich smutnych oczętach podążyła do swej hacjendy. Wydawało jej się, że świat już dla niej nie ma żadnej wartości. Po raz drugi go straciła...swojego wymarzonego amigo... Minął miesiąc, a Lusesita nie widziała się już więcej z Antoniem. Jej świat legł w gruzach.
Pewnego dnia Lusesita szła, jak zwykle do sklepu po ziemniaki na buritos. Szła i szła...i nagle potknęła się o dziwny przedmiot, upadła, a ziemniaki rozsypały się po piaszczystej dróżce naszego cudownego Saint Pueblo. Lusesita zaczęła je zbierać - bardzo szybko, pospiesznie. Nagle podszedł do niej pewien amigo. Pomógł jej zbierać ziemniaki. Niespodziewanie, ręka młodzieńca spoczęła przypadkiem na ręce Lusesity. Ich oczy spotkały się:
-Czy my się nie znamy? -zapytał młodzieniec.
-Nie wydaje mi się...-odpowiedziała Lusesita, trochę zmieszana jego pytaniem.
-Jestem Huan Diego Arcadio Walerian Morales...
-Lusesita Maria Huanita Rodriges dela Rejes- wyszeptała Lusesita, podając mu rękę.
-Yyy...a może mógłbym Cię zaprosić na jakiś spacer? -zapytał ni w pięć ni w dziesięć Huan (w tym miejscu należy wspomnieć, że Huan bardzo często robił wszystko ni w pięć ni w dziesięć).
A Lusesita niepewnie, ale się zgodziła. Spotkali się następnego dnia. Huan okazał się wyjątkowym dżentelmenem. Obdarował Lusesitę pięknym tulipanem w tulejce. Opowiadał jej o swoim życiu - o tym jak w dzieciństwie uciekał przed żubrem na łące, o tym że często nosi dwie różne skarpetki, że rzadko je pierze, że bardzo lubi wyjadać ziemniaki z burito, że zawsze robi coś ni w pięć ni w dziesięć, a także jeszcze o wielu innych sekretach. Od tego dnia spotykali się prawie codziennie. Lusesita bardzo polubiła Huana, a on polubił ją. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to że Lusesita wciąż myślała o Antoniu... O zapachu jego testosteronu, o delikatnych falach w jego włosach, o tych przecudnych małżowinach usznych....
Pewnego gorącego popołudnia, gdy Lusesita z Huanem przemierzali spokojnymi alejkami plantacje czterolistnych koniczynek, Huan zatrzymał się i powiedział, znowu ni w pięć ni w dziesięć jak to on już miał w zwyczaju:
-Lusesito, ja już tak dłużej nie mogę! Kochana moja, Ty bździągwo... wyjdziesz za mnie?
cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz